Jak zaznacza Kinga Duda, chociaż nie jest sędzią, politykiem, parlamentarzystą, a więc nie ma wpływu na kształt prawa w Polsce, to jako młoda kobieta, która może kiedyś być matką, prezentuje swoje stanowisko po wyroku z 22 października. „W sprawie tak niewyobrażalnie trudnej, jak wizja urodzenia dziecka, które może umrzeć minuty czy godziny po porodzie, decyzja o kontynuacji lub przerwaniu ciąży, powinna być pozostawiona kobiecie, bo to ona mierzy się z konsekwencjami swojej decyzji do końca życia. Nie mogę zatem pogodzić się z konsekwencjami, jakie niesie ze sobą wyrok TK. Wydaje mi się, że posłowie, którzy w Polsce stanowią prawo, powinni jak najszybciej znaleźć rozsądne i kompromisowe rozwiązanie obecnej sytuacji, które mogłoby zakończyć spór wywołany wyrokiem" – podkreśliła córka prezydenta.
Nie są to pierwsze słowa, za sprawą których Kinga Duda podpadła PiS. Córka prezydenta była w lutym wśród gości konwencji inaugurującej kampanię prezydencką Andrzeja Dudy. Podczas wieczoru wyborczego w Pułtusku zabrała głos tuż po zakończeniu głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich. Zaapelowała wtedy o równość i zaprzestanie siania nienawiści, co w kontekście ataków PiS na "ideologię LGBT" brzmiało zastanawiająco.
– Niezależnie od tego, kto wygra te wybory, chciałabym zaapelować do państwa o to, żeby nikt w naszym kraju nie bał się wyjść z domu. Ponieważ niezależnie od tego, w co wierzymy, jaki mamy kolor skóry, jakie mamy poglądy, jakiego kandydata popieramy i kogo kochamy, wszyscy jesteśmy równi i wszyscy zasługujemy na szacunek – oznajmiła córka prezydenta.