Nie jest jednak tak, że ci przerzucili całą swą sympatię dla polityków PiS. Choć sytuacja na Ukrainie wymusiła współpracę na linii Waszyngton – Warszawa i co więcej wygląda ona więcej niż dobrze, to jednak PiS-owi zapewne nie zapomniano za Oceanem nazbyt gorącej miłości do republikanina Donalda Trumpa. Zaskakująco jednak niełaska Amerykanów dotyka obecnie jednego polityka w Polsce, czyli Tuska. Ta niełaska jest tym dotkliwsza, że Wuj Sam coraz bardziej ostentacyjnie hołubi innego polityka PO. Czyli Rafała Trzaskowskiego.
Najbardziej widoczne było to podczas wizyty Joe Bidena w Polsce. Tusk podobno zabiegał o spotkanie z prezydentem USA, ale to być może jedynie niesprawiedliwe plotki. Faktem jest jednak, że Biden podczas tej wizyty przybijał piątki z Trzaskowskim a nie Tuskiem. Dla polskiej opinii publicznej – czułej na takie gesty ze strony możnych tego świata – był to subtelny, ale czytelny sygnał.
Po nim przyszły kolejne, zwieńczone swego rodzajem tournée Rafała Trzaskowskiego po USA, gdzie prezydent Warszawy spotykał się wpływowymi politykami demokratycznego establiszmentu. W Warszawie mówi się, że Trzaskowskiego łączy dość bliska przyjaźń z nowym ambasadorem amerykańskim w Polsce, Matthew Brzezińskim. Ale ona sama zapewne nie wystarczyłaby, żeby Waszyngton rozpoczął inwestowanie w Trzaskowskiego. Poza Brzezińskim sprzyjają mu liberalne poglądy i swoboda z jaką posługuje się angielskim. Oraz fakt, że nie był ulubieńcem Niemiec, do których Ameryka chwilowo straciła zaufanie.
Oczywiście, sympatia Waszyngtonu to za mało, żeby przejąć Platformę Obywatelską i wygrać w Polsce wybory. Ale umówmy się – taka sympatia na pewno jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. I może się przydać.
>>>Igor Zalewski Zawrót głowy od sukcesów [Seta do śniadania]
>>>Igor Zalewski: lęk przed wschodnią dziczą to coś, co przekazano mi w rodzinnym DNA
>>>Igor Zalewski o drożyźnie. Tego nikt się nie spodziewał