Kiedy wybory? Radosław Fogiel zdradza plan PiS

2020-05-05 19:35

Stan faktyczny jest taki, że wybory są zarządzone na 10 maja. I tu dochodzimy do drugiego elementu ustawy, która utknęła w Senacie – możliwości zmiany przez marszałek Sejmu decyzji o dacie wyborów – w ramach terminów konstytucyjnych oczywiście – tak by można było je przeprowadzić tydzień lub dwa tygodnie później. (...)Skoro opozycja robi wszystko, by storpedować datę 10 maja, a chcemy dotrzymać terminów konstytucyjnych, to byłoby to rozsądne rozwiązanie - mówi "Super Expressowi" Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS,

Radosław Fogiel

i

Autor: wikipedia.org/ Archiwum prywatne druga umowa o pracę - 34 411 złotych, umowa cywilnoprawna - 827 złotych, oraz dochód z tytułu czynności związanych z pełnieniem obowiązków służbowych lub obywatelskich - 30 758 złotych.

„Super Express”: – Kiedy odbędą się wybory prezydenckie? Bo rozumiem, że kto jak kto, ale wy wiecie.
Radosław Fogiel: – Sytuacja formalno-prawna jest jasna – wybory zostały przez panią marszałek zarządzone na 10 maja. Zdajemy sobie jednak sprawę z okoliczności – pandemii i zastrzeżeń natury sanitarno-zdrowotnej, które się z tym wiążą, oraz z tego, jaka kartka jest dziś w kalendarzu.
– Trochę się z was śmieją, że maj was zaskoczył: wybory lada chwila, a wy nie możecie dojść do ładu sami ze sobą.
– Maj nikogo nie zaskoczył. Przygotowania do przeprowadzenia wyborów w taki sposób, by odbyły się w konstytucyjnym terminie i z zachowaniem procedur bezpieczeństwa, rozpoczęliśmy ponad miesiąc temu.
– Już wtedy było wiadomo, że korespondencyjnych wyborów, które chcieliście przeprowadzić, nie da się zorganizować w tak krótkim czasie.
– Nie zgodzę się. Gdyby ustawa w tej sprawie, która została przyjęta przez Sejm miesiąc temu, została rozpatrzona w Senacie po – dajmy na to – tygodniu ciężkiej pracy i podpisana przez prezydenta, spokojnie udałoby się 10 maja wybory korespondencyjne przeprowadzić.
– No tak, ta wstrętna antypolska opozycja.
– Sam pan to powiedział. Skoro mamy dwa obozy, z których jeden w imię interesu państwa chce przeprowadzić wybory zgodnie z wymogami konstytucji, i drugi, który chce wybory storpedować, by uchronić swoją kandydatkę przed blamażem, to w którymś momencie musi dojść do zderzenia. I to zderzenie nastąpiło w Senacie. Gdyby nie to, trzy tygodnie temu mielibyśmy ustawę i gotowe wybory.
– Ale jeszcze w zeszłym tygodniu politycy PiS przekonywali, że dacie radę, karty można wysłać przed przyjęciem ustawy i poczta zacznie to robić odpowiednio wcześniej. Teraz słyszę m.in. Jacka Sasina, że czasu jednak za mało i się nie uda.
– Cały czas liczyliśmy na to, że senatorowie opozycji wyjdą poza partyjną logikę robienia na złość większości parlamentarnej i dojrzą szerszą perspektywę, czyli interes państwa. Okazało się inaczej. Do tego jeszcze opozycja uruchomiła swoich samorządowców, którzy odmówili udostępnienia list wyborców Poczcie Polskiej, co przygotowania do wyborów znacznie utrudniło i opóźniło. Jeśli jeszcze jakiś czas temu można było być optymistą, to dziś, niestety, optymistą być trudno. My z rzeczywistością nie dyskutujemy.
– Skoro z rzeczywistością nie dyskutujecie, to w niedzielę żadnych wyborów nie będzie.
– Jak już wspominałem, stan faktyczny jest taki, że wybory są zarządzone na 10 maja. I tu dochodzimy do drugiego elementu ustawy, która utknęła w Senacie – możliwości zmiany przez marszałek Sejmu decyzji o dacie wyborów – w ramach terminów konstytucyjnych oczywiście – tak by można było je przeprowadzić tydzień lub dwa tygodnie później.
– Rozumiem, że to dziś obowiązujący scenariusz?
– Skoro opozycja robi wszystko, by storpedować datę 10 maja, a chcemy dotrzymać terminów konstytucyjnych, to byłoby to rozsądne rozwiązanie.
– Aby ten plan się ziścił, w Sejmie ta ustawa, którą zawetuje Senat, musi się obronić. Już straszycie kolegów z Porozumienia, że jak nie zagłosują razem z wami, to wynocha z koalicji. Widzę, że część już się przestraszyła i wzywa do głosowania „za”.
– Nikt nikogo nie straszy.
Krzysztof Sobolewski mówił jasno: albo głosujecie z nami, albo was z nami nie ma. Ociera się to o groźbę karalną.
– Przynależność do tego czy innego klubu parlamentarnego nie jest obowiązkowa i nie mieści się w katalogu praw człowieka. Jeśli ktoś zasadniczo nie zgadza się z klubowymi koleżankami i kolegami, to być może nie ma tam dla niego miejsca. Ale żadną groźbą to nie jest. Skoro wszyscy startowaliśmy z jednych list wyborczych, podpisując się pod jednym programem, to mam nadzieję, że wszyscy chcemy go realizować i nikt nie ma ochoty doprowadzić do kryzysu politycznego i konstytucyjnego. Wierzę, że znajdziemy wspólną drogę.
– To ilu posłów Porozumienia już przekonaliście propozycjami nie do odrzucenia, by nie szli drogą Jarosława Gowina?
– To nie kwestia propozycji nie do odrzucenia. Mamy po prostu nadzieję, że koleżanki i koledzy z Porozumienia wykażą się troską o państwo i nie będą chcieli wraz z opozycją dokładać kolejnych problemów do i tak niełatwej sytuacji związanej z epidemią koronawirusa.
– Chyba nie do końca wierzycie, że z odpowiednią liczbą polityków Porozumienia uda się znaleźć wspólny język, bo liderzy opozycyjnych ugrupowań jak Krzysztof Bosak czy Paweł Kukiz skarżą się, że korumpujecie ich posłów.
– Ja u nikogo nie byłem i nie znam nikogo, kto by takie propozycje składał. Ale oczywiście będziemy szczęśliwi, jeśli jak największa grupa parlamentarzystów zdecyduje się w duchu odpowiedzialności za państwo zagłosować za przeprowadzeniem wyborów w maju. Jeśli liderzy ugrupowań opozycyjnych mają wątpliwości, czy wszyscy ich posłowie popierają ich antypaństwowy kurs, to może warto się nad tym zastanowić, a nie szukać winy w PiS.
– A nie prościej by było, gdyby zamiast bawić się w szantażowanie kolegów z Porozumienia i korumpowanie polityków opozycji, wprowadzić stan klęski żywiołowej i spokojnie przesunąć wybory zgodnie z obowiązującym prawem?
– Prosiłbym jednak o niestosowanie takiego języka, bo określenia te są nieprawdziwe i krzywdzące. A nie byłoby prościej zamiast chodzić do pracy i regularnie odkładać z pensji, by kupić samochód, wziąć kamień, rozbić szybę salonu, wskoczyć za kierownicę i wyjechać tym samochodem? Pewnie byłoby prościej.
– Pan tu opowiada o łamaniu prawa, a ja mówię o działaniu w ramach konstytucji.
– Wbrew pozorom moja analogia jest niemal idealnie trafiona.
– Nie, to mieszanie systemów walutowych.
– Ależ skąd! Wprowadzanie stanu nadzwyczajnego, w tym stanu klęski żywiołowej, bez uzasadnienia jest takim samym łamaniem prawa jak kradzież samochodu.
– Mamy pandemię koronawirusa, a występowanie chorób zakaźnych jest klęską żywiołową zapisaną w ustawie. A co więcej, korzystacie obficie z zapisów tej ustawy, nie ogłaszając stanu klęski żywiołowej.
– Korzystamy z zapisów ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi – całkiem niezłej ustawy autorstwa PO z 2008 r. Ustawa jest zwykłym narzędziem konstytucyjnym, a stan nadzwyczajny można wprowadzić tylko wtedy, gdy zwykłe narzędzia konstytucyjne są niewystarczające. Nie ma więc przesłanek, by stan klęski żywiołowej wprowadzić. Taką przesłanką nie jest na pewno chęć przesunięcia terminu wyborów. Wykorzystywanie tego stanu tylko w tym celu byłoby łamaniem prawa i my nie mamy zamiaru tego robić. Dlatego, żeby przeprowadzić wybory, potrzeba przyjęcia ustawy o wyborach korespondencyjnych.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki