Chwilę później musieliśmy przejść przez ścieżkę rowerową. Grzecznie znaleźliśmy przejście dla pieszych i stanęliśmy przy nim. Śmignął nam przed nosem jeden rowerzysta. Potem drugi. Czwarty, siódmy, dziesiąty. Żaden się nie zatrzymał. Wreszcie doczekaliśmy chwili, gdy na ścieżce zapanował spokój. I w końcu przez nią przeszliśmy.
To jeszcze taka historyjka z zimy. Łaziliśmy rodziną po lesie. Zresztą nie my jedyni. Ładna pogoda, mróz i słońce, takich spacerowiczów było sporo. Byli też rowerzyści, tacy na rowerach z grubaśnymi oponami. Jeździli bardzo szybko. A gdy ktoś im nie ustępował z drogi byli bardzo agresywni. Jeden taki obrzucił wulgarnymi wyzwiskami mojego syna, który w ferworze zabawy nie zwrócił uwagi na wyczynowca i ten musiał zwolnić. To była naprawdę jedna z najgorszych wiązanek jaką w życiu słyszałem, a przecież od lat pracuję w mediach i miałem poznać Kamila Durczoka czy Tomasza Lisa. Ta wiązanka była jednak skierowana do 10-letniego dziecka i bardzo mnie zdziwiło, że dorosły człowiek robi coś takiego.
W GALERII PONIŻEJ ZOBACZYSZ, JAK LECH WAŁĘSA SZALEJE NA HULAJNODZE
Sam zostałem zbluzgany ostatnio przez rowerzystę, który przejeżdżał rowerem po pasach. Ja skręcałem samochodem i zajechałem mu drogę. Głupio mi się zrobiło i przeprosiłem, a dopiero po chwili przypomniałem sobie, że wjazd rowerem na pasy jest zabroniony – kierowcy po prostu nie mają czasu na reakcję, bo rowerzysta jest znacznie szybszy od pieszego.
Nie piszę tego wszystkiego, by piętnować rowerzystów. To społeczność, która dynamicznie wzrasta w ostatnich czasach, a im większa grupa, tym większa szansa na obecność w niej wariata czy chama. Myślę jednak, że sama ta społeczność powinna próbować się jakoś zorganizować i narzucić sobie jakieś standardy, bo nikt nie lubi faworyzowanych świętych krów. Zwłaszcza takich, które złośliwie jadą środkiem ulicy, chociaż obok jest ścieżka rowerowa.