"Super Express": - Brała pani aktywny udział w manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji. Czy pani zdaniem Komitetowi i temu, o co walczy, nie szkodzi to, że jego główną twarzą jest Mateusz Kijowski? Ktoś, kto sam nie wywiązuje się z wyroku sądu, grzmi pod Trybunałem Konstytucyjnym, że są pewne zasady i prawa trzeba przestrzegać.
Kamila Gasiuk-Pihowicz: - Zdecydowanie tak być nie powinno. Zaleganie z alimentami powinno być przez wszystkich traktowane jako coś karygodnego. To kwestia fundamentalna.
- Czy jako jedna z osób angażujących się w manifestacje KOD nie czuje pani, że ludzie dookoła tej organizacji powinni doradzić Komitetowi zmianę głównej twarzy protestów na kogoś, kto nie jest jednak na bakier z prawem?
- Zapewne powinni. Myślę, że KOD jest młodą organizacją i może się jej zdarzyć po drodze kilka kolejnych problemów, bo to nawet nie jest wpadka, trudno to nawet opisać. Sami zawiązywaliśmy Nowoczesną od podstaw i wiemy, że nie wszystko przy budowie struktur idzie tak, jak sobie zaplanujemy. Tym bardziej przy ruchach, które powstają ad hoc. Te wpadki nie zmieniają oczywiście sensu i celu działania Komitetu jako takiego. Nawet jeżeli w orbicie KOD pojawiają się osoby przypadkowe czy takie, które postępują zdecydowanie niewłaściwie w kwestiach rodzinnych.
- Kłopotem KOD jest to, że pan Kijowski jest założycielem Komitetu, jego inicjatorem. Rzucił pracę, z której byłby w stanie spłacać alimenty, by się w to zaangażować.
- Nie wiem, jakie są początki KOD. Uczestniczyłam i będę uczestniczyła w demonstracjach KOD. Przyznam jednak, że podczas kolejnych demonstracji będę się czuła dziwnie, jeżeli do przestrzegania prawa i zasad będzie nawoływał na czele demonstracji akurat pan, który ma z tym problemy. To będzie jakiś krytyczny moment dla KOD. I mam nadzieję, że liderzy KOD podejmą stosowne działania, które nie będą narażały wizerunku i celów tego ugrupowania.