Po tym, jak w czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis, który dopuszcza aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją, Kaja Godek bez maseczki świętowała pod siedzibą tej instytucji. Już w poniedziałek Godek przyznała jednak, że zaczęto ją nachodzić we własnym mieszkaniu. - Wczoraj lewaccy bandyci podeszli pod osiedle, gdzie jest moje mieszkanie. Po 22:00 zaczęli dzwonić domofonem, trzeba było odłożyć zupełnie słuchawkę, żeby dało się spać. Jestem zagrożona - podkreśliła dobitnie.
We wtorek aktywistka pro-life poinformowała na FB, że złożyła na policji "zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa oraz wniosek o ochronę osobistą w trybie pomocy dla świadka i pokrzywdzonego". Opublikowała również zdjęcia z okolic swojego osiedla, pokazujące takie napisy jak "Godek zabija kobiety" oraz wulgarne wyzwiska pod jej adresem.
Ostatecznie Godek zdecydowała się ona jednak poszukać innego lokum na nadchodzące dni. Jak powiadomiła na swoim Facebooku: - W związku z narastającą falą agresji informuję, że nie przebywam w mieszkaniu przy ul. Książąt Mazowieckich w Warszawie - ani ja, ani nikt z mojej rodziny. Nie będę tam także przebywała w najbliższym czasie. Furia aborcjonistów pokazuje, że nie mają żadnych argumentów, dlatego posługują się terrorem. Każde poczęte dziecko ma prawo do życia. KON-STY-TU-CJA!".