Wydawało się, że wszystko jest ustalone. Marek Kuchciński, były marszałek Sejmu, zabiegał o zaszczytną funkcję wicemarszałka w nowej kadencji izby niższej parlamentu. Dogadał się z prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim. - Układ, jaki zawarł z prezesem PiS, był taki: jeśli zrobisz dobry wynik w wyborach, będziesz wicemarszałkiem – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" jeden z polityków PiS.
I Kuchciński wywiązał się z umowy. W swoim okręgu wyborczym na Podkarpaciu otrzymał 61 tys. głosów. Lepszego wyniku nie mógł sobie nawet wymarzyć, otrzymał dwa razy większe poparcie niż w wyborach parlamentarnych przed czterema laty. To niewątpliwy atut, bardzo mocna karta przetargowa. I właśnie wtedy zaczęły się schody. Na wymarzone przez Kuchcińskiego stanowisko nie zgodziło się kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości. Na otarcie łez otrzymał funkcję wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PiS.
Byłemu marszałkowi zależało na objęciu stanowiska wicemarszałka, bo chciał kontynuować parlamentarną dyplomację - zaznacza "Rzeczpospolita". Kierownictwo partii uznało jednak inaczej. Zaważyć miały kwestie wizerunkowe i przekonanie, że Kuchciński byłby łatwym celem do ataków dla opozycji – przekonuje rozmówca gazety.