Andrzej Stankiewicz: Kaczyński niczego już nie musi

2010-06-22 15:50

- Przewaga między Komorowskim i Kaczyńskim jest niewielka i rezultat kandydata PiS należy traktować jako sukces. Politycy Platformy mają tego świadomość. Stąd zapewne nie najlepsza atmosfera na wieczorze wyborczym. Nerwowe reakcje i pretensje ministra Grasia, który zarzucił dziennikarzom, że to przez nich będzie II tura - ocenia Andrzej Stankiewicz publicysta "Nwesweeka".

"Super Express": - Kandydat PO wygrał pierwszą turę, ale w jego obozie nie widać triumfu

Andrzej Stankiewicz: - Przewaga między Komorowskim i Kaczyńskim jest niewielka i rezultat kandydata PiS należy traktować jako olbrzymi sukces. Politycy Platformy mają tego świadomość. Stąd zapewne nie najlepsza atmosfera już na wieczorze wyborczym. Nerwowe reakcje i pretensje ministra Grasia, który zarzucił dziennikarzom, że to przez nich będzie II tura. Chodziło zapewne o nagłaśnianie wpadek kandydata, co jest akurat logiczne i PO powinna mieć pretensje sama do siebie. Tej nerwowości nie tłumaczy zresztą wynik. W końcu Komorowski pierwszą turę wygrał, mając większą przewagę niż Tusk nad Lechem Kaczyńskim pięć lat temu.

- Apetyty były jednak większe. W ciągu dnia spływały sondaże mówiące nawet o 49 procent. dla PO.

- I także z tego powodu Kaczyńskiego można uznać za triumfatora tej rundy. Pamiętajmy, z jakiego poziomu startował. Do drugiej tury wszedł polityk przez długie lata nielubiany, raczej gabinetowy i stroniący od bezpośredniej walki o popularność. Mam też wrażenie, że Kaczyński nie wystartował w tych wyborach po zwycięstwo. Czuł odpowiedzialność za partię, trochę nie było kogo wystawić. Myślami był jednak przy przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Tymczasem okazało się, że jest szansa. W dodatku bezpieczna. Przegrana Kaczyńskiego w II turze nie oznacza niczego szczególnego. On prestiżowo już je wygrał. Gdy przegra je Komorowski, będzie to dla niego koniec kariery politycznej. Musi wygrać.

- I wygra?

- O ile nic nieprzewidywalnego w tej kampanii się nie wydarzy, to powinien wygrać. Stawiam jednak znak zapytania, gdyż krążą już słuchy o hakach, które szykuje zarówno Platforma, jak i PiS. Spodziewam się bardzo brudnej kampanii w II turze i wiele zachowań wyborców zależeć będzie od tego, czy któraś ze stron nie przesadzi. Niektóre zachowania mogą bowiem drastycznie zredukować szansę kandydatów. Gdyby tych haków nie użyto, to Komorowski ma niewątpliwie większe pole manewru wśród wyborców lewicy przed drugą turą.

- Napieralski niespodziewanie stał się głównym rozgrywającym II tury.

- Wynik szefa SLD jest lepszy niż ostatnie notowania partii, a w rozmowach z politykami lewicy pojawiało się to jako warunek jego pozostania u steru władzy. Teraz nie tylko pozostał, ale zdecydowanie się wzmocnił. Gdyby poległ już jesienią, grupa działaczy skupionych wokół Kwaśniewskiego, prąca do koalicji z PO, usiłowałaby się go pozbyć. Teraz to on może się pozbyć ich. Nic zresztą dziwnego, gdyż ludzie z frakcji Kwaśniewskiego zachowywali się w trakcie kampanii niezbyt ładnie. Bez wiedzy lidera partii negocjowali z PO choćby kwestię obsady szefa NBP, co jest sytuacją niebywałą. I Platforma ma pewien problem. Gdyż teraz musi zabiegać właśnie o Napieralskiego, a nie o Cimoszewicza czy Kwaśniewskiego, co robiła do tej pory. Po takich zagrywkach PO Napieralski zapewne nie poprze żadnego z kandydatów, bo nie ma takiego interesu. Sam elektorat Napieralskiego jest zapewne bardziej ideologiczny i niechętny PiS niż PO.

Andrzej Stankiewicz

Publicysta tygodnika "Newsweek"