Bezlitośnie DRWIĄ z "puczu Kaczyńskiego"

2016-12-27 11:09

Jarosław Kaczyński udzielił obszernego wywiadu tygodnikowi "wSieci", w którym stwierdził m.in., że trwający obecnie kryzys w parlamencie (posłowie PO i Nowoczesej okupują od półtora tygodnia sejmową salę plenarną) był "próbą puczu". Słowa Kaczyńskiego wywołały dużą wesołość w opozycji, której przedstawiciele zgodnym chórem mówili mediom, że "jaki prezes, taki pucz".  

Według Kaczyńskiego mieliśmy do czynienia z siłowym przewrotem w państwie. Jak mówił: - Trzeba to nazwać wprost: to była próba puczu. Sygnały o takiej możliwej próbie przejęcia władzy docierały już do nas wcześniej. (...) To była poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny. Jej podstawą było założenie, że nie uchwalimy budżetu.

Prezes PiS odniósł się też do nawiązań do ukraińskiego Majdanu. Ocenił on: - Czerpią z Majdanu, odwracając rzeczywiście znaczenia słów i faktów, ale czerpią. Nie wiem, jak można Polsce życzyć krwawych rozruchów. Ale, widać, tam żadnych hamulców nie ma.

Słowa Kaczyńskiego były bardzo mocne, ponieważ pucz to inaczej zamach stanu czyli niezgodne z porządkiem konstytucyjnym, często z użyciem siły (zbrojny zamach stanu), przejęcie władzy politycznej w państwie przez jednostkę lub grupę osób. Jest pogwałceniem normalnego toku życia politycznego i porządku instytucjonalnego, który jest dość popularny w Ameryce Południowej.

Słowa Kaczyńskiego skomentowała dla Wirtualnej Polski Monika Wielichowska, która powiedziała: - Śmieszne to słowa Kaczyńskiego, ale niech będzie. Odpowiem tak: jaki prezes, taki pucz. Dla przypomnienia panu Kaczyńskiemu podpowiem, że pucz to zamach stanu, niezgodny z porządkiem konstytucyjnym, często z użyciem siły. Z przekąsem dodała, że "hasłem do 'puczu' stały się słowa 'kochany marszałku' i jedna z pierwszych poprawek budżetowych".

Bardzo podobnie w radiowym poranku Radia ZET słowa Kaczyńskiego oceniła posłanka Nowoczesej, Katarzyna Lubnauer, mówiąc: - Jaki władca, taki pucz. Tymczasem Tomasz Siemoniak w TVN24 uznał, że takie zarzuty są absurdalne i dodał, że jest zdumiony takimi słowami. Jak stwierdził, jest to "desperacka próba mobilizacji własnych zwolenników", jednak: - Takiego kitu nikt normalny nie przyjmie. Jarosław Kaczyński, gdy zobaczył 13 grudnia jak mało zwolenników PiS-u przyszło na ich manifestację, postanowił mobilizować swoich zwolenników, którzy obserwując to, co się dzieje w telewizji zaczęli powątpiewać w dobrą zmianę i w to, że jest dla niej masowe poparcie.

Zobacz także: Powstanie Wielkopolskie. 98 rocznica [PLAN OBCHODÓW]