Siedziba PiS przy ul. Nowogrodzkiej była we wtorek jak twierdza. Ogrodzona dawno temu płotem, który ma zasłaniać wchodzących i wychodzących polityków, jest pilnie strzeżona. We wtorek zjechała się tam wierchuszka PiS i koalicjantów PiS na rozmowy o kształcie rządu.
Pojawili się funkcjonariusze SOP z psami tropiącymi, szkolonymi do wykrywania materiałów wybuchowych. Co tam robiły? Czyżby politycy Zjednoczonej Prawicy obawiali się zamachów? Wyjaśnienie jest jednak bardziej prozaiczne: to jedno z rutynowych działań Służby Ochrony Państwa, w kompetencjach której jest ochrona szefa rządu. Stąd sprawdzenie pirotechniczne budynku i jego otoczenia, do którego przybył Mateusz Morawiecki.