Nie jest tajemnicą, że minister zdrowia Adam Niedzielski jest zwolennikiem szczepień przeciwko koronawirusowi. Jeszcze we wtorek wieczorem w Polsat News przekonywał on, zapytany o wątpliwości Polaków względem ewentualnych szczepień, że "spodziewa się debaty, rzetelnej, uczciwej rozmowy na argumenty, okazji, żeby zdementować fake newsy i pokazać, że proces szczepień jest bezpieczny". - Państwo polskie jest przygotowane na oba warianty - wariantem optymistycznym jest to, że wszyscy się zaszczepią, pod tym kątem dokonaliśmy kontraktowania szczepień, mamy ponad 60 mln dawek zakontraktowanych, to w pełni zabezpiecza dorosłą populację wszystkich Polaków - przekonywał.
Zobacz więcej: Co zyskasz, szczepiąc się na koronawirusowa? Minister zdrowia zdradził PIERWSZY przywilej
Jeszcze ciekawiej minister zdrowia wypowiedział się w środowy poranek w Radiu ZET, gdzie wprost zapowiedział, że zapowiedział, że nadchodzący 2021 rok upłynie nam pod znakiem szczepień. – Jak uzyskamy na koniec roku odporność populacyjną, to też będzie można mówić o pewnej kategorii sukcesu – przekonywał.
Zdecydowanie najciekawszym dla większości Polaków pytaniem było jednak to o powrót do normalnego funkcjonowania całego społeczeństwa. Według Niedzielskiego będzie to możliwe po tym, jak populacyjna odporność będzie wynosić około 50-60 procent zaszczepionych ludzi. – Jeżeli wyszczepilibyśmy 15 mln osób, to na pewno będziemy mogli zacząć funkcjonować w normalnych warunkach i potraktować koronawirusa jako grypę, która jest z nami co roku – powiedział Niedzielski.
Minister wyliczał przy tym, że medycy, seniorzy, służby mundurowe to jest mniej więcej 11 mln ludzi najbardziej narażonych na kontakt z wirusem. – Zaszczepienie tej grupy to duży krok w kierunku odporności. Jeżeli udałoby się to zrobić, to jak dojedziemy w wakacje do szczepienia drugiej grupy, np. nauczycieli, to w optymistycznym scenariuszu od września moglibyśmy funkcjonować na normalnych zasadach – dodał optymistycznie minister zdrowia.