"Super Express": - Niedzielna gala Oscarów będzie zaskakująco polska. Aż pięć nominacji to zaskoczenie?
Jacek Bromski: - W pewien sposób zaskoczenie, ale tak naprawdę pewna konsekwencja tego, jak zmieniła się rzeczywistość polskiego filmu. Polski film ma się lepiej niż przed laty, w kinach publiczność często wybiera polskie filmy, zmienił się sposób finansowania, jest PISF. Zmieniła się ustawa o kinematografii, sposób opieki nad młodymi filmowcami. To wynik dziesięciu lat tej ciężkiej pracy.
- Aż dwie nominacje są w dziedzinie krótkometrażowego filmu dokumentalnego, który nie ma zbyt łatwo. "Nasza klątwa" Tomasza Śliwińskiego i Magdy Hueckel oraz "Joanna" Anety Kopacz.
- Ten typ dokumentu ma cięższe życie, ale jednak w Polsce go nie zaniedbujemy. Studio Munka robi 10 dokumentów debiutantów, 10 animacji i 10 krótkich fabuł rocznie. Zdobywają nagrody. To także wynik zmiany finansowania, ale w pewnej mierze także zmiany pokoleniowej.
- To znaczy?
- Moje pokolenie w szkole filmowej wychowywało się na literaturze. My zastanawialiśmy się, jak przełożyć język literatury na film. Obecni 20- czy 30-latkowie myślą już od razu obrazami, filmowo.
Zobacz: Oscary 2015. NOMINACJE we wszystkich kategoriach. Gala już 22 lutego!
- Mówił pan, że jest pewien, że "Ida" dostanie Oscara.
- Oczywiście jest silna konkurencja. Dobrą prasę ma rosyjski "Lewiatan" czy argentyńskie "Dzikie historie", ale stawiam na "Idę". Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że sam fakt nominacji jest gigantycznym sukcesem! Może niektórzy tego nie doceniają, ale miejmy świadomość, czym jest znalezienie się w gronie powiedzmy pięciu filmów bądź twórców z całego świata!
- Szczególnym wyróżnieniem, gdy jest się debiutantem. Jak autorzy naszych filmów krótkometrażowych "Joanna" i "Nasza klątwa".
- Tak. I to także zaskoczenie. To imponujące. Jakiż olbrzymi bonus dla debiutantów na dalszą drogę! Filmy krótkometrażowe mają trudniejszą drogę do zagranicznego widza i to dodatkowo podkreśla siłę nominacji. Bywa, że szybki sukces paraliżuje twórcę w późniejszej drodze, ale tu mam nadzieję, że doda skrzydeł. Warto jednak pamiętać, że nie robi się filmów dla nagród. W podstawówce jak ktoś dostał nagrodę od dyrektorki, to później robili mu kocówę...
- Środowisko filmowe zrobi kocówę nagrodzonym?
- Skąd! Co prawda zawiść jest jedną z polskich cech, ale w środowisku filmowym występuje rzadziej. Z prostego powodu. Nominacje i nagrody wynoszą w górę całe polskie środowisko i zyskują wszyscy pozostali.
- O dwóch nominacjach mówi się rzadziej: za zdjęcia dla Łukasza Żala i Ryszarda Lenczewskiego ("Ida") i kostiumy dla Anny Biedrzyckiej ("Czarownica").
- Trochę przywykliśmy, że polscy operatorzy są cenieni. Tu mamy zaś zdjęcia bardzo eksperymentalne. Ciekawe, jak do tego udanego eksperymentu podejdzie Akademia. Co do Anny Biedrzyckiej, to ona jest już w Hollywood wybitnym fachowcem, pracowała z najlepszymi za granicą (Spielperg, Tarantino, Polański), jak i w Polsce (z Wajdą, Zanussim, Bareją). Miała nominacje za "Listę Schindlera" i "Pianistę". Od dłuższego czasu pracuje w USA, tamtejsze budżety pozwalają jej na pełniejsze pole do popisu.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail