"Super Express": - Słuchając pana na wczorajszej konferencji prasowej z Jarosławem Gowinem, odniosłem wrażenie, że pańskim zdaniem za obecne problemy PO nie odpowiada premier Tusk, ale tzw. baronowie, którzy go otaczają. Dobrze zrozumiałem?
John Godson: - Myślę, że my wszyscy jako politycy PO odpowiadamy za ten stan rzeczy. Także ja. Jeśli chcemy myśleć poważnie o rządzeniu, musimy zacząć traktować politykę jako służbę.
- Ci politycy PO, którzy krytykują pana i Gowina, uznają takie stawianie sprawy za nielojalność.
- Tak mogą mówić ci, którzy politykę traktują jako sposób na dobre życie, którzy nie wiedzą, jak wygląda świat zwykłych ludzi. Nasz apel to próba zachęcenia do wyjścia do Polaków - wysłuchania ich bolączek i jakie mają wobec nas oczekiwania.
- Nie wiem, czy ktoś w PO traktuje ten apel jako próbę naprawy. Dla nich to element walki o władzę w partii. Gra pan o władzę?
- Jestem jak najdalej od takich gierek. Jeśli biorę udział w jakimś projekcie, chcę brać za niego odpowiedzialność i chcę, aby był właściwie zrobiony. Moje wystąpienie to wręcz głos rozpaczy. Głos, który nie może znieść, że PO tak daleko odeszła od swoich ideałów.
- Rozpacz doprowadzi pana do opuszczenia PO?
- Tego nie wykluczam. Po co bowiem tkwić w czymś, co nie ma szans na zmianę i rozwiązywanie spraw, których oczekują ode mnie moi wyborcy.
- Widzi się pan w innej formacji?
- Za wcześnie na takie dywagacje. Na razie walczę o Platformę. Wierzę, że można ją jeszcze uratować. Nie można jednak udawać, że nic się nie stało. Na "Titanicu" orkiestra też grała do końca, ale nie uratowało to statku przed zatonięciem.
- Z Tuskiem da się ratować tonącą PO?
- Oczywiście. Jest bardzo dobrym premierem. Nieszczęściem jest to, że otacza się ludźmi bez wizji i determinacji. A bez tych rzeczy niewiele da się zrobić.
John Godson
Poseł Platformy Obywatelskiej