"Super Express": - Na spotkaniu w Jachrance powiedział pan, że odejdzie z klubu, jak nie będzie mógł głosować w zgodzie z własnym sumieniem. Ulżyło panu, gdy okazało się, że prawdopodobnie dyscypliny w sprawie in vitro nie będzie.
John Godson: - Bardzo mnie to cieszy, choć wiedziałem już wcześniej, że jej nie będzie. Moje słowa były jedynie emocjonalną reakcją na nawoływania Stefana Niesiołowskiego do zaprowadzenia dyscypliny w sprawach sumienia. Nawet Rafał Grupiński zapewniał, że takiej dyscypliny nie będzie.
- Poczuł się pan oszukany?
- Nie. Myślę, że większość posłów PO uważa tak samo, jak ja. Zresztą tutaj zgadzają się chyba nawet PiS z Ruchem Palikota. Dyscyplina może być w sprawach gospodarczo-społecznych, bo posłowie stanowią zaplecze dla rządu. Ale sprawy światopoglądowe to kwestie intymne, między człowiekiem a Bogiem. Nienaruszalne.
- Podobno w Jachrance większość posłów akurat w sprawie in vitro wolała dyscyplinę.
- No cóż, ludzie o poglądach konserwatywnych są u nas w mniejszości.
- Należy pan do frakcji Gowina?
- W wielu sprawach mamy podobny pogląd, ale do żadnej frakcji nie należę. Jestem niezależny. W sprawie in vitro sytuuję się pomiędzy projektem Gowina i Kidawy-Błońskiej. Jeśli chodzi o ten pierwszy, to mam wątpliwości, czy zabiegi powinny być dopuszczane tylko dla małżeństw i czy zamrażanie zarodków powinno być zakazane.
- Jest pan "pomiędzy", ale któryś z projektów będzie wybrany jako bazowy, a potem poprawiany. Który?
- Każdy z nich jest lepszy niż sytuacja obecna, czyli brak jakichkolwiek regulacji. Projekt Kidawy-Błońskiej jest dużo lepszy i paradoksalnie bardziej konserwatywny niż był rok temu. Myślę, że jest dobrym punktem wyjścia dla kompromisu. Specjalny zespół ma do końca sierpnia wypracować ostateczną wersję. Pewnie po wakacjach będziemy mieli projekt już w Sejmie.
John Godson
Poseł Platformy Obywatelskiej