Joanna Kluzik-Rostkowska

i

Autor: archiwum se.pl

Joanna Kluzik-Rostkowska: Lekarze muszą być wyczuleni na przemoc wobec dzieci

Posłanka PO, Joanna Kluzik-Rostkowska o publikacji rzecznika praw dziecka pt. „Rola lekarza dentysty w rozpoznawaniu objawów przemocy wobec dzieci”.

„Super Express”: - Czy pani dzieci boją się dentysty?

Joanna Kluzik-Rostkowska: - Nie. Mam fajną dentystkę. Zaprowadziłam do niej moje najmłodsze dziecko, gdy miało 3 lata. Ja leżałam na fotelu, ono leżało na mnie i czuło się tak bezpiecznie, że w trakcie gmerania w zębach zasnęło.

To błogosławieństwo mieć takie dzieci.

Błogosławieństwo mieć takiego dentystę.

Ale przyzna pani, że nie każdy dentysta jest taki i nie każde dziecko tak łatwo siada w fotelu. Dzieci różnie reagują w gabinecie stomatologicznym.

Tak. Są takie, które sobie nie pozwalają na nic.

No właśnie. W publikacji rzecznika praw dziecka „Rola lekarza dentysty w rozpoznawaniu

objawów przemocy wobec dzieci” jest ustęp, o który chciałbym zapytać. Czytam: "Problemy z zachowaniem na fotelu stomatologicznym (strach, niechęć do otwierania jamy ustnej) mogą świadczyć o znęcaniu się psychicznym opiekuna nad dzieckiem, stosowaniu przemocy, a wreszcie wykorzystywaniu seksualnym".

No tak, jeśli wyjąć to zdanie z kontekstu całej publikacji, to ono brzmi absurdalnie. Samo zachowanie na fotelu dentystycznym może świadczyć o różnych rzeczach. Przede wszystkim o tym, że dziecko się boi dentysty. Ale to zdanie jest poprzedzone dwudziestoma kilkoma stronami opisu różnych sytuacji, rodzajów przemocy wobec dziecka, badań itd. W całym kontekście, to zdanie już tak źle nie brzmi, bo za nim jednym stoi cały opis wszelakich sytuacji.

Sama forma zdania „mogą świadczyć” oznacza, że mogą, ale nie muszą.

Zajmowałam się przemocą wobec dzieci. Z nią jest taki problem, że albo o niej nikt nie wie, albo, jeżeli lekarz czy wychowawca nie jest jej pewien, zdarza się, że nikt nic z tym nie robi. Lekarze przyznają, że jeśli mają do czynienia z dzieckiem, które wygląda na trochę zaniedbane, ale ta przemoc nie jest oczywista, to nie mają na to procedur. Dla nich to jest potem kilka lat spędzonych w sądzie. Duże dzieci są w systemie szkolnym i tego typu sytuacje są już łatwiejsze do wyłapania. Z małymi jest problem. W związku z tym każdy, kto ma kontakt z takimi dziećmi, powinien być na to wyczulony. Czy powinni być wyczuleni na to lekarze dentyści? Oczywiście, że tak.

Zgadzam się z tym, że jeśli to miałoby ustrzec jakieś dzieci przed przemocą, a tym bardziej przed wykorzystywaniem seksualnym, to gra jest warta świeczki. Ale czy przy okazji nie pojawia się pole do nadgorliwości, która mogłaby prowadzić do krzywdy dzieci? Większość dzieci boi się dentysty i okazują ten strach.

Można się oburzać na sugestie, że już samo zachowanie na fotelu dentystycznym jest wystarczającym powodem, żeby podejrzewać rodzica o przemoc wobec dziecka. Ale to samo zdanie wpisane w kontekst dwudziestu kilku stron już nie brzmi tak ostro. Jeśli mamy w Polsce z czymś problem to z tym, że nie potrafimy w wielu przypadkach zareagować.

A nie jest zgrzytem, że jednym z autorów tekstów w tej publikacji jest brat rzecznika praw dziecka pan Maciej Michalak? To nie nepotyzm?

To pytanie do rzecznika, dlaczego sięgnął akurat po takich autorów. Ale jeśli jego brat i jego bratowa zajmują się tą problematyką, to ja nie widzę w tym problemu. Tym bardziej, że pracowali bez wynagrodzenia.

Mają powstać jeszcze podręczniki dla lekarzy innych specjalizacji. Np. dla laryngologów.

Czy warto uczulać lekarzy, żeby zwracali uwagę na takie sytuacje, gdzie jest podejrzenie przemocy wobec dziecka? Oczywiście, że tak. Czy sześćdziesięciostronicowa publikacja jest skuteczna? Tego nie wiem.

Jak ocenia pani pracę rzecznika praw dziecka?

Biuro rzecznika w ciągu roku reaguje na setki spraw, ale tylko niektóre trafiają do mediów. To najlepszy rzecznik praw dziecka wśród tych, którzy do tej pory zajmowali to stanowisko. Wiem to, bo co roku oceniam jego pracę zasiadając w Komisji Polityki Społecznej.

Rozmawiał Bartłomiej Nakonieczny