"Super Express": - Wygląda na to, że prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz pozostanie na stanowisku. Wstępne sondażowe wyniki wskazują, że frekwencja była zbyt niska.
Joanna Fabisiak: - 27,2 proc. to wynik frekwencji, jakiego się spodziewaliśmy. I jestem optymistką co do tego, że on się utrzyma. Referendum nie miało sensu. Szkoda, że poszło na to tyle pieniędzy, które by się Warszawie i warszawiakom przydały.
- Nie spodziewam się, by głosowała pani w referendum?
- Nie głosowałam i to był mój świadomy wybór. Wybory będą za rok i wtedy będę głosowała.
- Ten wynik to zwycięstwo Platformy?
- Każde rozsądne rozstrzygnięcie jest zwycięstwem, bo daje stabilizację. Wszystkim nam ta stabilizacja jest potrzebna, szczególnie w warunkach kryzysu. Kryzys może powodować wzrost pewnych napięć czy niezadowolenia, ale ludzie mają prawo tak reagować. To dobry wynik.
- Na razie sondażowy wynik. Dużo ludzi zagłosowało jednak za odwołaniem pani prezydent.
- Każdy, kto zacznie coś robić, zawsze znajdzie przeciwników, którzy będą mówić, że zrobiliby to lepiej. Ale to i tak mniej ludzi niż tych, którzy wybierali Hannę Gronkiewicz-Waltz na stanowisko. Oczekiwałam takiego właśnie wyniku, zresztą my to liczyliśmy. Poza tym sondaże wskazują, że w wyborach Hanna Gronkiewicz-Waltz wygrałaby w pierwszej turze.
- Byliście pod bardzo dużym ogniem krytyki ze względu na głosy premiera i prezydenta, by nie iść na referendum. To nawoływanie chyba pomogło osiągnąć cel.
- Nie mówiłabym o nawoływaniu. To było raczej tłumaczenie, że referendum na rok przed wyborami nie jest racjonalne. To był racjonalny głos rozsądku. Za rok będziemy wybierali. Trudno byłoby dziś dostrzec korzyści dla miasta w odwołaniu prezydent Gronkiewicz-Waltz.