"Super Express": - Co pana zdaniem było najważniejszym wydarzeniem mijającego roku?
Joachim Brudziński: - W wymiarze ogólnonarodowym, a nawet europejskim była nim niewątpliwie kanonizacja Jana Pawła II. To wydarzenie o najwyższej randze. A w wymiarze politycznym były wybory do europarlamentu oraz wybory samorządowe. Zadały one kłam tym, którzy twierdzili, że jest jakiś szklany sufit niepozwalający na zwiększenie poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości. Uważam bowiem, że jedne i drugie wybory zostały przez PiS wygrane. Pytanie tylko o skalę fałszerstw, jaka miała miejsce przy jednym i drugim głosowaniu. Jeśli chodzi o naszą konkurencję, wydarzeniem było odkłamanie teorii o rzekomym efekcie Donalda Tuska czy efekcie Ewy Kopacz. Okazało się, że nic takiego nie miało miejsca.
- Myślałem, że mówiąc o konkurentach, wskaże pan raczej aferę taśmową?
- Od 2007 roku, od kiedy koalicja PO-PSL przejęła władzę, co rok mamy jakąś aferę. Pytanie, która z tych afer była najbardziej porażająca w swym charakterze. Dla mnie dużo bardziej bolesna była afera stoczniowa. Skutkiem społecznym było ponad 10 tysięcy utraconych miejsc pracy tylko w jednej stoczni szczecińskiej. W całym przemyśle stoczniowym były to setki tysięcy miejsc pracy. A afera taśmowa? Dla mnie, który obserwuje politykę PO, to nihil novi (nic nowego - red.). Ale w opinii przeciętnego Polaka - faktycznie było to wydarzenie. Zdarło bowiem maski z twarzy rzekomo kulturalnych pożal się Boże Europejczyków i pożal się Boże dżentelmenów z PO.
- Ważną sprawą, dotyczącą też Polski, była wojna na Ukrainie.
- W kontekście polityki międzynarodowej na pewno. Należy to rozpatrywać też w kontekście tego, co wydarzyło się w kwietniu 2010 roku, i tego, co działo się później. Pamiętamy infantylizm prezydenta Bronisława Komorowskiego i premiera Donalda Tuska w relacjach z Rosją. Słowa ministra Sikorskiego, który Władimira Putina nazywał prawdziwym demokratą, czy Donalda Tuska, mówiącego o Putinie "nasz człowiek w Moskwie". Działania te świadczą albo o oderwaniu od rzeczywistości, albo o cynizmie i zakłamaniu tych, którzy dla własnych karier wystawiali glejt moralności satrapie, który najpierw wywołał wojnę na Kaukazie, potem w Gruzji, teraz u naszych wschodnich sąsiadów, na Ukrainie.
- Czeka nas więc trudny rok. Zarówno w sprawach międzynarodowych, jak w gospodarce. Będzie to jednak też rok wyborów, które mają ukształtować scenę polityczną na kilka lat. Jaki wynik pan przewiduje?
- Jestem optymistą, dlatego życzę podwójnego sukcesu mojemu obozowi politycznemu, dlatego, że dobrze życzę Polsce. Uważam, że prezydentura Andrzeja Dudy będzie dobra dla Polski. Ale by skutecznie rządzić, wygrać trzeba też głosowanie do parlamentu. Nie może być tak, że szefowa MSW mówi o samolotach bez głowy, a premier służy za słup reklamowy w kolorowym magazynie. Potrzebujemy rządu, w którym szef MSW będzie wiedział, że nie ma czegoś takiego jak samoloty bez głowy, lecz są samoloty bezzałogowe. Rządu, w którym premierem będzie Jarosław Kaczyński.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail