Jestem rozczarowana postawą władz Platformy
Helena R. twierdzi, że w ubiegłym roku pracowała na czarno w biurze Małgorzaty Pępek. W dodatku nie zapłacono jej za setki nadgodzin. Po złożeniu zawiadomienia ruszyło śledztwo w tej sprawie. - Wszczęliśmy postępowanie przygotowawcze w sprawie naruszenia praw pracowniczych. Teraz trwa zbieranie materiału dowodowego – mówi nam rzecznik prokuratury w Bielsku Białej prokurator Paweł Nikiel. - Jestem rozczarowana postawą Pani Poseł, ale też władz PO, do których wielokrotnie apelowałam - mówi nam Helena R. Tymczasem posłanka Koalicja Obywatelskiej twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. - Helena na siłę i nachalnie wciskała się do pracy. Non stop przychodziła do biura. Pisała jakieś notatki, przychodziła tam do roboty nachalnie, wciskała się – mówiła w rozmowie z „SE” posłanka. Z naszych informacji wynika, że roszczenia wobec Małgorzaty Pępek ma jeszcze jedna jej była pracownica.
Pracowałyśmy na czarno
- Rzecz w tym, że i Pani Poseł znalazła się w kłopocie. Gdy sprawa się „wyleje”, okryje się ona niesławą jako Poseł RP i jako człowiek. Nie wspomnę o odpowiedzialności wobec prawa, ZUS i fiskusa za przyjęcie do pracy pracownika i nie odprowadzenie stosownych składek, bo nie podpisała umowy na piśmie. To wszystko są konsekwencje, z których Pani Poseł będzie rozliczona przed sądem, jeśli z Panią Iloną będziemy zmuszone tam pójść. Stąd moja prośba o mediacje - czytamy w piśmie skierowanym już wiele miesięcy temu do premiera Donalda Tuska. Właśnie po braku satysfakcjonującej reakcji na kolejne pisma władz PO i marszałka Sejmu pojawiło się zawiadomienie do prokuratury. - Pracowałyśmy na czarno. Oszustwo i łamanie praw pracowniczych nie były przedmiotem zainteresowania ani regionalnych władz partii, ani klubu – słyszymy od Heleny R.