"Super Express": - Był pan członkiem komitetu strajkowego w kopalni "Wujek", w grudniu 1981 r. zginęli pańscy przyjaciele, koledzy...
Jerzy Wartak: - To prawda.
- Po latach wybaczył pan jednak Wojciechowi Jaruzelskiemu.
- Zdaję sobie sprawę, że ludzie osądzają go bardzo różnie. Ja oceniam go mimo wszystko jako dużą postać naszej historii, choć zarazem jako jedną z najbardziej tragicznych. W trakcie wojny Jaruzelski, zesłany na Syberię, nie zdążył do Armii Andersa, udało mu się zdążyć tylko do Berlinga. Można sobie wyobrazić, jak inaczej byłby oceniany, gdyby jednak zdążył do Andersa.
Przeczytaj też: Wojciech Jaruzelski - zbrodniarz czy patriota?
- Nie wszyscy, którzy nie zdążyli do Andersa, robili później inwazję na Czechosłowację, antysemickie czystki albo pucze wojskowe. Jaruzelski to robił.
- On robił różne rzeczy oceniane źle, dlatego podkreślam, że był postacią tragiczną. Mimo wszystko mam jednak przekonanie, że zawsze myślał o Polsce, jakakolwiek by ona była. Tak jak mam wrażenie, że we wszystkich swoich działaniach starał się jednak minimalizować ofiary. Bywali bardziej krwawi przywódcy, których się dziś mimo wszystko szanuje.
- Kiedyś uważał go pan za wroga.
- Uważałem. Zmieniłem podejście pod wpływem śmierci Jana Pawła II. Wybitna postać, z którą miałem szczęście dwukrotnie rozmawiać. I kiedy przechodziliśmy te narodowe rekolekcje po jego stracie, uznałem, że trzeba przebaczyć. I w 2005 r. zaapelowaliśmy spod krzyża górników o pojednanie.
- Czy powinno się przebaczać w imieniu tych, którzy już nie mogą się wypowiedzieć? Myślę tu o pańskich zabitych kolegach. Może jednak takimi sprawami powinny zajmować się sądy?
- Każdy odbiera tamte chwile indywidualnie. Oczywiście ja trafiłem do więzienia na półtora roku, ale żyję i nie występując w niczyim innym imieniu, mogę przebaczać. Oczywiście nie można zapomnieć. PRL był, jaki był, ale ciężko byłoby jednak nieustannie żyć przeszłością. Trzeba także pomyśleć o przyszłości, która nie musi być wcale taka kolorowa.