"Super Express": - Choć mija 30 lat, wciąż istnieją wątpliwości, którego dnia konkretnie należałoby wspominać śmierć ks. Jerzego Popiełuszki. Ta sprawa jest nadal niewyjaśniona?
Ks. Jan Sikorski: - Dzień jego śmierci czasami jest kwestionowany. Ale to nie zmienia faktu beatyfikacji i postawy ks. Jerzego. To najważniejsze. Bardziej interesuje mnie jego osoba i jego straszliwe męczeństwo, które nie podlega żadnej wątpliwości. A co do dnia śmierci to wszystko wskazuje na to, że jest to jednak 19 października. Ale pojawiają się wątpliwości i są pewne poszlaki, które wskazywałyby na inny dzień. Nie wszystko do końca wiemy, ale musimy to zostawić czasowi i badaczom. Jeśli powiedzą nam coś konkretnie i wyraźnie, przyjmiemy to. Na razie mamy do czynienia z poszlakami, które jednak trzeba badać.
- Te poszlaki wskazują na to, że kapelan Solidarności nie został zamordowany 19 października 1984 r., tylko później. Być może 25 października...
- Kilka dni temu było sympozjum na Uniwersytecie im. Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie. Uczestniczyłem w nim i te opinie były tam przedstawiane. Rozmawiałem też na ten temat z prokuratorem Dariuszem Gabrelem z IPN-u. Te poszlaki są sprawdzane, ale nie są zbyt dobrze udokumentowane. Rybacy, o których się wspomina, nie mieli szans z 200 metrów nic zobaczyć, bo aura wtedy temu nie sprzyjała.
- Ale oni mieli widzieć, jak 25 października ktoś wrzuca ciało do Wisły.
- Te rzeczy się pojawiają, ale nie mogą być dowodami. To raczej nadal są domysły i niesprawdzone poszlaki. Od tego są fachowcy i niech oni się tym zajmują.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Adam Hofman: Całować mężczyzn w rękę? Zdarza się wielu osobom
- Ksiądz Popiełuszko na kilka dni przed swoją śmiercią mówił, że coś się wydarzy. Miał jakieś przeczucie?
- Wyraźnie mu grozili, że go zniszczą. Do jego mieszkania wrzucano kamienie z ostrzeżeniami. Miał telefony z pogróżkami. On to bardzo przeżywał. Przeczuwał i wiedział, co go może spotkać. To były jego własne słowa: "jestem gotowy na wszystko". Liczył się z tym, że może spotkać go śmierć.
- Ksiądz przejął po księdzu Popiełuszce opiekę nad mszą św. za Ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Jakie były księdza doświadczenia?
- Byłem trochę naiwny, kiedy spotkałem się z księdzem Jerzym w Dębkach nad morzem, i kiedy mi mówił, że goniły go dwa samochody, ale udało mu się jakoś je zgubić. Potem mi mówił, że miał w samochodzie pluskwę. Dla mnie to był młodszy kolega i myślałem sobie: "E, Jerzy chyba trochę przesadzasz". Nie bardzo w to wierzyłem. Kiedy przejąłem opiekę nad mszami za Ojczyznę, też proponowano mi samochód z kierowcą i nalegano, żebym jeździł tylko tym samochodem. To był mercedes. Ale ja nadal jeździłem małym fiatem. Nawet po śmierci ks. Jerzego nie brałem pod uwagę, że coś takiego może mi się przytrafić. Tym niemniej okazało się, że są dokumenty, w których byłem przedstawiany jako drugi lub trzeci w kolejce do odstrzału jako wróg "ludu". To mi się wydawało surrealistyczne. Nie wierzyłem w to.
- Dlaczego?
- Wiedziałem od innych, że jesteśmy prześwietlani i inwigilowani, ale nie sądziłem, że i mnie to może dotyczyć. Choć ci ludzie nie dawali sobie rady z kierowaniem państwem, to akurat ich machina inwigilacji była bardzo sprawna i precyzyjna. Na początku nie doceniałem wagi mszy św. za Ojczyznę. I za pierwszym razem do kościoła św. Stanisława Kostki udałem się nawet niechętnie. Ale to, co tam zastałem, zaskoczyło mnie. Okazało się, że to rzeczywiście jest jakieś niesłychane misterium modlitewne i patriotyczne. Zaangażowanie tych ludzi było niezwykłe. Ksiądz Jerzy budził nadzieję i po tej mszy św. wychodziło się jak po jakiejś cudownej duchowej kąpieli. To był świeży powiew i tak ludzie to odbierali. Dlatego przyjeżdżali z całej Polski.
- Później ks. Jerzego zamordowano.
- Wiadomość o tym była jak grom z jasnego nieba. Ludzie oniemieli. Są nagrania i słychać na nich, jak szloch przeszedł przez kościół i z jaką trudnością przychodzą słowa "Ojcze nasz": "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy". Nie sposób było tego pojąć. To był ogromny cios w duszę i w serce narodu.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail