"Super Express": - Jako autor książki poświęconej Jadwidze Kaczyńskiej i osoba, która nakłoniła ją do wyznań w niej zawartych, rozumiał pan jej fenomen. Na czym polegało to, że traktowano ją jako kogoś więcej niż tylko matkę dwóch ważnych polityków?
Jerzy Kubrak: - To była wyjątkowa kobieta i wszyscy, którzy ją znali, uważali, że była ulepiona z innej gliny. Była z jednej strony osobą niezwykle wykształconą, o cechach erudytki, a z drugiej kobietą, która ogromną część swojego życia poświęciła wychowaniu synów, a przy tym wszystkim miała w sobie wiele energii i radości życia.
- Trochę to odbiega od powszechnego przekonania, że synowie byli całym jej życiem.
- Oczywiście, byli dla niej najważniejsi, ale nie była kimś, kto się zajmuje wyłącznie domem. Pamiętam, że opowiadała mi fantastyczną anegdotę. Z Jarosławem i Lechem była w ciąży na trzecim roku studiów. Nie zrezygnowała jednak z ukochanej polonistyki i wspominała, że często przyjeżdżała na zajęcia z wózkiem. Zdarzało, że wspólnie z profesorami musiała uspokajać płaczące dzieci. To pokazuje, jaki nosiła w sobie hart ducha i jak silną była kobietą.
- W przestrzeni publicznej funkcjonowała jako nobliwa starsza pani. Jaka była w kontaktach osobistych?
- Była osobą niezwykle przystępną i sympatyczną. Potrafiła szybko skracać dystans z rozmówcą. Wcale też nie potrzebowałem wielkich zabiegów, żeby zachęcić ją do rozmowy o swoim życiu.
- Jak to w ogóle było?
- Zadzwoniłem pod ten sam numer domowy, pod który dzwoniłem wcześniej, żeby poprosić o komentarz Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy odebrała, zaznaczyłem, że tym razem chciałbym porozmawiać właśnie z nią.
- Bardzo się zdziwiła taką propozycją?
- Trochę tak. Wynikało to, mam wrażenie, z jej wrodzonej skromności. Powiedziała mi: "No tak, panie redaktorze, ale co ciekawego mam panu do powiedzenia?". Udało mi się ją jednak przekonać, że jej historia jest szalenie interesująca i jak się potem okazało, rozmowa z nią była ogromną przyjemnością. Pamiętam, że wiele w jej opowieściach było humoru.
- Takiej Jadwigi Kaczyńskiej próżno było szukać w mediach.
- A szkoda. Miała do siebie ogromny dystans i w naszej rozmowie nie brakowało autoironicznych komentarzy. Zresztą nie unikała też historii o synach - niektórzy mogliby uznać, że stawiają one braci w złym świetle. Jak każda matka lubiła mówić o tym, jakimi potrafili być łobuziakami i że nie zawsze przynosili do domu najlepsze stopnie. Traktowała te wszystkie opowieści z humorem, ale także z matczyną troską.
- Jak komentowała zaangażowanie polityczne swoich synów?
- Przede wszystkim podkreślała, i była z tego powodu bardzo szczęśliwa, że jej synowie zawsze są z nią, mimo że byli pochłonięci polską polityką.
- Wyczuł pan w ogóle, że była takim zwierzęciem politycznym jak jej synowie?
- Bardzo się polityką interesowała, ale unikała jej komentowania. Uznawała, że co prawda jest matką dwóch znaczących polityków, ale nie jest jej rolą wchodzenie w buty publicystów i publiczne komentowanie rzeczywistości. Niemniej wiem, że była ze wszystkim na bieżąco i miała swoje zdanie na każdy temat.
- Wiele osób, które miały z nią styczność, podkreśla, że bardzo przeżywała to, iż o jej synach nie mówi się w superlatywach.
- Pamiętam, że było jej niezwykle przykro, że jej synów odsądzano w mediach od czci i wiary. Te ataki na nich odbierała jako bardzo niesprawiedliwe. Szczególnie dotyczyło to Jarosława Kaczyńskiego. Mówiła, że nie rozumie, czemu uważa się go za politycznego radykała i człowieka niezwykle brutalnego w życiu publicznym. Ona wiedziała, że jest osobą wyjątkowo łagodną i choć wiedziała, że w życiu politycznym trzeba być bardziej wyrazistym, bardzo bolały ją osobiste wycieczki pod adresem syna.
Jerzy Kubrak
Dziennikarz wpolityce.pl