Tadeusz Płużański

i

Autor: Super Express

Jaruzelski na „Łączce”

2019-12-08 11:21

Zbliża się kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego. To nie tylko czołgi na ulicach, ranni i zabici w śląskich kopalniach, obozy internowania, tysiące ludzi wyrzuconych z pracy, zmuszonych do opuszczenia Ojczyzny. Stan wojenny to również barbarzyństwo dokonane na warszawskiej „Łączce” Powązek Wojskowych.

Jaruzelski na „Łączce”

 Zbliża się kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego. To nie tylko czołgi na ulicach, ranni i zabici w śląskich kopalniach, obozy internowania, tysiące ludzi wyrzuconych z pracy, zmuszonych do opuszczenia Ojczyzny. Stan wojenny to również barbarzyństwo dokonane na warszawskiej „Łączce” Powązek Wojskowych.

Zbrodni na polskich niepodległościowcach komuniści dokonywali w latach 40 i 50. ubiegłego wieku. W Warszawie mordowali m.in. w katowni bezpieki przy ul. Rakowieckiej. Katyńskim strzałem w tył głowy. Następnie ukrywali zwłoki w bezimiennych, zbiorowych dołach. Znów tak jak w Katyniu. Pierwsze pole więzienne, gdzie komuniści zrzucali ciała zamordowanych na Rakowieckiej to Służew – jeszcze nie przebadany, ale ks. Józef Maj, wieloletni proboszcz tamtejszej parafii św. Katarzyny szacuje, że pod ziemią znajduje się przynajmniej tysiąc ludzkich szczątków.

Drugie pole więzienne to „Łączka”. Tu, w latach 1948-56 pogrzebano około 300 bohaterów. Mimo, iż ten teren został całkowicie sprawdzony, wciąż brakuje około stu ludzi. Wśród nich gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, ppłk Łukasza Cieplińskiego „Pługa”, czy rotmistrza Witolda Pileckiego. Dlaczego przez kilka lat od ekshumacji nie zostali zidentyfikowani? To „zasługa” twórcy stanu wojennego – Wojciecha Jaruzelskiego. W 1982 r. dyktator postanowił rozkopać doły śmierci na „Łączce”. Jednak myli się ten, kto pomyślał, że Jaruzelski zrobił to dlatego, aby pochować bohaterów. Nie, nie – sumienie „generała” nie ruszyło. Przywódca wojskowej junty postanowił zrobić ostateczny porządek z niezłomnymi antykomunistami – zniszczyć ich szczątki. W tym celu wysłał na „Łączkę” ciężki sprzęt, koparki. Obok zmasakrowanych ludzkich kości ekipa Instytutu Pamięci Narodowej znalazła ślady gąsienic.

Ziemia z częścią kości została następnie wywieziona w nieznanym kierunku. Dziś wiemy, że połamane, wymieszane szczątki zrzucono do jednego dołu obok, na głębokości około trzech metrów. Tylko, czy to jedyny taki dół? Niewykluczone, że ziemię wywożono również dalej, poza teren Powązek.

Jeden z tropów, który odkryłem, prowadzi ok. sto – sto towarzysz pięćdziesiąt metrów dalej, a konkretnie poniżej dzisiejszego cmentarza. Ale tamtędy przebiega teraz trasa szybkiego ruchu. Ktoś zapamiętał, że przy budowie drogi odnajdywano ludzkie kości. Te informacje ujawniam publicznie po raz pierwszy.

Pamiętając o stanie wojennym, szczególnie jego ofiarach, nie możemy zapomnieć o tym, co wówczas na „Łączce” zrobił Wojciech Jaruzelski. A towarzysz dokończył zbrodnie swoich czerwonych kolegów z lat 40. i 50. Gdyby żył, powinien być sądzony również za to.