Jeszcze przed piątą rano, gdy politycy sobie smacznie śpią i śnią o tym, co zrobić, żeby się nie napracować, jeden rusza do pracy. Zakasuje rękawy, bierze prowiant na cały dzień i rusza w pole. W czasie żniw Jarosław Kalinowski pracuje na dwa etaty. Lata na posiedzenia europarlamentu do Brukseli, a w przerwach kosi zboże.
Do obrobienia jest 18 hektarów pola, ale na szczęście polityk PSL ma pomocników. To dwa kombajny i ciągnik, którymi Kalinowski jeździ chyba lepiej niż swoją skodą superb. Na jedną maszynę europoseł wziął aż 400 tys. zł kredytu. Tyle nie kosztuje nawet wypasiona limuzyna.
Jak przystało na rolnika z krwi i kości, Kalinowski sam wszystko robi przy swoich maszynach. Gdy zabraknie mu w polu paliwa, polityk ludowców zeskakuje z kombajnu i sam go tankuje.
Zobacz też: Jarosław Kalinowski: Inni płacą jeszcze więcej
Od razu widać, że to prawdziwy chłop. Pracuje w pocie czoła po kilkanaście godzin dziennie, mimo że żar leje się z nieba i że nie ma z tego kokosów.
W ubiegłym roku na swoim gospodarstwie zarobił 20 tys. zł.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail