Jarosław Kaczyński został zapytany, czy faktycznie należało zestrzelić śmigłowce, jak sugerował w jednej ze swoich wypowiedzi były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Prezes PiS wykazał się stoickim spokojem w podejściu do tego temat.
- Rosyjskie samoloty nieustannie naruszają przestrzeń innych krajów, szczególnie państw bałtyckich. Są przepędzane przez samoloty NATO, ale nikt ich nie zestrzeliwuje. To była trwająca bardzo krótko prowokacja. I tylko ktoś skrajnie niemądry mógłby się na to nabrać, czyli kazać strzelać prawdziwymi pociskami – stwierdził w rozmowie z PAP.
Wicepremier uznał, że ostrzelanie śmigłowców byłoby na rękę Putinowi i Łukaszence. - Prowokacje są i pewnie będą, bo oni są bezradni. Bo wiedzą, że jesteśmy w NATO, wzmocniliśmy ochronę granicy i nie pozwolimy wrócić do doktryny z czasów rządu Tuska, o obronie Polski na linii Wisły – stwierdził polityk.
Jarosław Kaczyński podkreślił, że wschodnia flanka się odbudowuje. Według słów prezesa PiS Łukaszenka ma nadzieję, ze po wyborach nastaną w Polsce zmiany, ale Polska nie da się zastraszyć. Wbił też szpilę w Radosława Sikorskiego.
- A do tego pana nie będę się odnosił. Już raz przedstawiciel Putina w ONZ machał wydrukiem jego tweeta na sali posiedzeń. Każdy niech sam wyciągnie z tego wnioski – skwitował.