Prezesa nie trzeba namawiać
PiS liczy jeszcze na odwołanie od decyzji PKW, ale jeżeli nie będzie skuteczne partię czekają chude lata. Stąd zarządzona już w ubiegłym tygodniu dobrowolna zbiórka wśród sympatyków PiS i obowiązkowa dla polityków na państwowych posadach. Krajowi parlamentarzyści co miesiąc dorzucają do wspólnej kasy tysiąc złotych, a europejscy pięć razy tyle. -Jeśli będzie trzeba, to zapłacę o wiele więcej na PiS. Zapłacę także za prezesa Jarosława Kaczyńskiego – deklarował Daniel Obajtek. - Nikt za prezesa nie musi wpłacać. Były szef Orlenu może przecież zapłacić większą kwotę niż wymagane minimum – mówił nam skarbnik PiS Henryk Kowalczyk (68 l.). tego samego zdania jest Robert Telus (55 l.). - Nie ma takiej potrzeby żeby ktoś płacił za prezesa. Nie trzeba go namawiać, ani motywować – mówił były minister rolnictwa.
Na biednego nie trafiło
I okazało się, że Telus miał rację, bo Jarosław Kaczyński głęboko sięgnął do swojej kieszeni. - Wpłaciłem 10 tysięcy złotych. Wpłaciłem też dodatkowo pięć tysięcy na inna organizację, która nie jest partią polityczną. I będę wpłacał dalej – pochwalił się prezes. Na biednego jednak nie trafiło. Jak wynika z ostatniego oświadczenia majątkowego. Polityk posiada 338 tysięcy złotych oszczędności. W ubiegłym roku otrzymał 112 tysięcy złotych emerytury, a do tego dochodzą jeszcze uposażenie poselskie i dieta.
NIŻEJ ZOBACZYCIE, JAK NA CO DZIEŃ ŻYJE JAROSŁAW KACZYŃSKI: