Jarosław Gowin komentował w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" swoją wypowiedź, na temat tego, że różnice między koalicjantami przekroczyły masę krytyczną i "albo się porozumiemy, albo w ciągu roku czekają nas wcześniejsze wybory" wyjaśnił, że jego "słowa były apelem do koalicjantów, by powstrzymać eskalację sporów". Jak dodał: - Na szczęście wszystko wskazuje na to, że apel przestał być aktualny. Oczywiście wiele różnic nadal istnieje. Nie jest jednak dobrym zwyczajem, aby o relacjach między koalicjantami dyskutować w mediach. Powiem więc tylko o tym, co jest powszechnie wiadome. Niektóre różnice dotyczą budżetu unijnego, Krajowego Planu Odbudowy, polityki energetycznej, a więc spraw fundamentalnie ważnych. Inna kwestia to próba obalenia legalnych władz Porozumienia. W naszej partii panuje powszechne i podzielane przeze mnie przekonanie, że było to inspirowane z zewnątrz. Gowin przyznał, że odbył jedna rozmowę w "cztery oczy" i uważa już sprawę za zamkniętą.
Wyciekły kulisy spotkania władz Zjednoczonej Prawicy. Nieoczekiwany gość. "Gowin był skrępowany" jego obecnością
W czasie wywiadu pojawił się też temat zeszłorocznych wyborów prezydenckich, gdy Porozumienie odmówiło swego poparcia dla przeprowadzenia wyborów metodą korespondencyjną. Gowin przyznał, że jest i będzie dumny z takiej postawy, jaką wówczas zaprezentował on i jego ludzie. - Uchroniliśmy Polskę przed głębokim kryzysem, ponieważ majowe wybory korespondencyjne były kompletnie nieprzygotowane. Zakończyłyby się kompromitacją polskiego państwa i jego izolacją, a także szerokim podważaniem legalności prezydentury Andrzeja Dudy, zarówno w kraju, jak i za granicą - wyjaśnił polityk.