Jarosław Katulski: To sukces z błędami

2012-01-05 3:00

"Super Express": - Skąd te problemy z ustawą lekową? Przecież nie przygotowywano jej z dnia na dzień? Co lub kto jest winny całemu bałaganowi? Jarosław Katulski: - Chciałbym podkreślić: nie można powiedzieć, że ustawa refundacyjna jest w całości zła. Wręcz przeciwnie, uważam ją za sukces, choć obarczony kilkoma błędami. Porządkuje ona jednak rynek leków refundowanych, czego nie było u nas od lat. I choć zapewne trzeba będzie w niej zmienić kilka zapisów, to niekoniecznie w zakresie, w którym chcieliby to zrobić protestujący lekarze.

"Super Express": - Skąd te problemy z ustawą lekową? Przecież nie przygotowywano jej z dnia na dzień? Co lub kto jest winny całemu bałaganowi?

Jarosław Katulski: - Chciałbym podkreślić: nie można powiedzieć, że ustawa refundacyjna jest w całości zła. Wręcz przeciwnie, uważam ją za sukces, choć obarczony kilkoma błędami. Porządkuje ona jednak rynek leków refundowanych, czego nie było u nas od lat. I choć zapewne trzeba będzie w niej zmienić kilka zapisów, to niekoniecznie w zakresie, w którym chcieliby to zrobić protestujący lekarze.

- Jak rozumiem, choć sam jest pan lekarzem, nie czuje pan solidarności zawodowej i chce obarczać ich finansowo za błędne recepty?

- Nie uważam, że trzeba w 100 proc. zdjąć z lekarzy odpowiedzialność za wypisywanie recept. Przecież wypisując lek refundowany, wręcza się pacjentowi swoisty czek, za który płacą wszyscy ubezpieczeni. Zresztą w całej ustawie znacznie ważniejsza jest sprawa wskazania, na kim spoczywa obowiązek ustalania, czy pacjent jest ubezpieczony. Od tego zależy, kto będzie odpowiadał za źle wypisane recepty.

- Obecnie odpowiadają za to także finansowo, lekarze i farmaceuci.

- I oni nawet mogliby faktycznie być obciążeni taką odpowiedzialnością, ale dopiero kiedy w całej Polsce funkcjonowałby już elektroniczny system danych pacjentów. Wtedy lekarz i farmaceuta mógłby w 5 sekund wiedzieć, jaki jest zakres ubezpieczenia, na co pacjent choruje, jakie przyjmowałby leki. I wtedy problemu by nie było.

- Ale dziś problem jest. Wprowadzanie takich zapisów do ustawy, kiedy ten system jest dopiero melodią dalszej przyszłości, i to niewypał?

- Powiem szczerze - nie przewidywaliśmy, że będzie tak duże zamieszanie. Zresztą zwróćmy uwagę, że tak naprawdę protestują i burzą się lekarze, a nie farmaceuci. Tych drugich oficjalne komunikaty ministra zdrowia i prezesa NFZ uspokoiły. Pierwszych nie. I nie do końca rozumiem, czemu właśnie tak się dzieje. Obawa, że za 5 lat przyjdzie jakaś kontrola z NFZ i zakwestionuje jakąś receptę, jest dla mnie mało życiowa.

- Powiedziałbym, że bardzo życiowa. Może problem polega na tym, że podczas prac nad ustawą i dookoła niej zabrakło szerszych konsultacji właśnie z tymi środowiskami, które dzisiaj protestują?

- Komisja Zdrowia pracowała nad ustawą rok i środowiska lekarzy oraz farmaceutów od samego początku w tych pracach brały udział. Nie można więc powiedzieć, że robiono to bez nich.

- Skoro więc były konsultacje, to skąd dzisiejsze protesty i zaskoczenie?

- Bardzo dobre pytanie. Ale należy je kierować raczej do protestujących dziś lekarzy. Bo jeszcze 2 miesiące temu ich głos oburzenia był raczej dość cichy.

- Były też głosy, które krytykowały liczne zapisy ustawy, m.in. prof. Kuleszy i prof. Ćwiąkalskiego. Nie chcieliście jednak "twórczo spożytkować" ich uwag.

- Bo mieliśmy również inne analizy. I mówiły zupełnie coś innego. Nikt nie ma monopolu na wiedzę. Dlatego przychyliliśmy się do tych pozytywnych opinii, które nie wskazywały, że coś trzeba było wówczas zmieniać.

- Może nie należało się zadowalać tylko "pozytywnymi" opiniami? Protestują lekarze, pacjenci cierpią i płacą gigantyczne pieniądze za leki. Szansą na wyjście z impasu wydaje się tylko pójście na rękę lekarzom i wprowadzenie zmian, które zdejmą proponowane kary za źle wypisane recepty.

- Nie można tego zrobić ad hoc. Ustawa to naczynia połączone. Jeden artykuł wynika z drugiego. Nie możemy zmienić tylko art. 48 i wszystko się rozwiąże. Zmiana jednego zapisu może skutecznie zburzyć całą ustawę. Dlatego - owszem - pewne modyfikacje wprowadzimy. Najpierw musi jednak dojść do szczegółowej analizy, co i jak można zrobić.

Jarosław Katulski

Poseł PO, wiceszef Sejmowej Komisji Zdrowia