Janusz Wojciechowski

i

Autor: "Super Express"

Janusz Wojciechowski o aferze NIK: Szkoda, autorytet państwa upada

2015-08-31 4:00

Janusz Wojciechowski w rozmowie z Mirosławem Skowronem komentuje doniesienia w sprawie afery w NIK.

"Super Express": - Stanowiska, które mieli ze sobą ustawiać szef klubu PSL Jan Bury i prezes NIK z Platformy Krzysztof Kwiatkowski to taka gratka i ewentualne korzyści?

Janusz Wojciechowski: - Informacja i wiedza o kierunkach albo wynikach kontroli to jest potęga. W Polsce NIK jest właściwie jedyną instytucją, która tak naprawdę może kontrolować samorząd. Są jeszcze izby obrachunkowe, ale one kontrolują tylko częściowo. Samorząd zaś to olbrzymie pieniądze w urzędach marszałkowskich, miastach, gminach. To są przetargi i gigantyczne kwoty. Są ludzie, którzy mają się tu czego bać. Mam tu swoją zasługę, bo jako prezes NIK walczyłem o to, by NIK zachowała możliwości kontroli samorządów. A to wcale nie było przesądzone, był spór konstytucyjny.

- To zaskoczenie czy też po aferze podsłuchowej i rozmowach np. Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem można się było takich układów spodziewać?

- Jednak zaskoczenie. NIK przecież sama piętnowała ustawianie konkursów! Krzysztofa Kwiatkowskiego oceniałem dobrze, cieszył się on dobrą opinią. Najwyższa Izba Kontroli po kompromitacji prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki była też właściwie ostatnim organem państwa, który cieszył się dobrą opinią i wiarygodnością w oczach obywateli. Były kontrole z bardzo ostrymi, ciekawymi wnioskami. Przykładowo choćby przy okazji tych farm wiatrowych. W tej kontroli pokazano korupcjogenne czy korupcyjne zjawiska, lokalizowanie elektrowni na gruntach radnych. Nie wypowiadam się o postępowaniu karnym, bo nie znam materiału dowodowego. Niezależnie od jego wyników wizerunek NIK ucierpi na pewno. Szkoda. Pod rządami Platformy i PSL autorytet państwa upada.

Zobacz: Roman Giertych: Powinienem być chwalony przez tabloidy

- Krzysztof Kwiatkowski okazał się za miękki na to stanowisko?

- Nie podejrzewam go o nieuczciwość, ale wykazał się co najmniej nieostrożnością... Choć ustawianie konkursów, jeżeli się potwierdzi, byłoby dużym nadużyciem.

- Jak dużym?

- Funkcja dyrektora w NIK jest bardzo ważna. To są ci ludzie, którzy najczęściej przesądzają o ustaleniach, ich ocenie, a przede wszystkim głębokości kontroli. Stąd polityk, który ma na takiego dyrektora wpływ, może naprawdę wiele. To powinno być transparentne. Cóż, trzeba przestrzegać prawa. Ustawa z 2009 roku nie była dobra, PiS był przeciwny, bo to ubezwłasnowalniało prezesa NIK. Prawo jest jednak prawem, wprowadzono konkursy na stanowiska dyrektorskie, to trzeba się do tego stosować. Kiedy byłem prezesem NIK, zawsze unikałem też spotkań zewnętrznych, poza budynkiem NIK. Wyłączając premiera, prezydenta, marszałka Sejmu czy Senatu.

- Politycy Platformy i PSL sugerują, że ani Krzysztof Kwiatkowski, ani Jan Bury nie zostaną za nic skazani i właściwie nie ma sprawy.

- Nie znam całości materiału, ale nawet te cytaty, jeżeli się potwierdzą... Po czymś takim trudno byłoby Krzysztofowi Kwiatkowskiemu stanąć z ludźmi twarzą w twarz i tonem Katona oceniać i piętnować różne zjawiska. Nawet jeżeli będzie umorzenie lub uniewinnienie, to autorytet NIK i prezesa Kwiatkowskiego uległ trwałemu uszczerbkowi.

- A Jana Burego?

- Politycznie to jest dla PSL duży problem. Ich decyzja, czy będą go chcieli nadal wystawiać, czy nie, ale ktoś, za kim ciągnie się już tyle podejrzeń, znaków zapytania... W każdej innej partii powodowałoby to jednak odejście z polityki. Nie wiem, jak w Platformie, ale w PiS na pewno.