Pytany o to, czy cieszy się na zapowiedź rządu, że podwyżki cen energii elektrycznej nie będą większe niż 40 proc. - Ja się nie cieszę, ja mam świadomość, że musimy zrozumieć bardzo trudną sytuację w Polsce i na rynku nośników energii. Te nośniki w efekcie wydarzeń za wschodnią granicą wyraźnie podrożały. Jako społeczeństwo, niestety, musimy zapłacić za wsparcie naszych sojuszników z Ukrainy. Rząd w tej kwestii postępuje nieporadnie. Pierwsza ustawa, na której podstawie chciano dopłacać do zakupów węgla, była wyjątkowo nieprzemyślana. Dobrze, że się z niej wycofano. Zmieniono ją na ustawę, która otworzyła drogę do subwencji dla osób, które opalają swoje domy węglem. Sama idea była niezła, ale fatalne wykonanie. Nie można tolerować pytanie, gdy jedynym beneficjentem tej regulacji byli ci, którzy opalają swoje domy węglem, a inni nie zostali w ogóle uwzględnieni. W tej chwili jest sytuacja inna. Rząd na razie przygotowuje, nikt tej ustawy nie widział. Mowa o ustawie o dopłatach dla odbiorców ciepła, dopłat dla osób, które zużywają pellet, gaz LPG czy też inne nośniki energii. To jest krok we właściwym kierunku. Generalnie to nie jestem zachwycony tymi regulacjami. Moim zdaniem powinno się wprowadzić ustawę dla wszystkich nośników energii. Wprowadzić równocześnie kryterium dochodowe, biorąc pod uwagę skalę obciążeń budżetu państwa tymi dopłatami. Myślę, że rząd postępuje tutaj bez myśli przewodniej. Trzeba pamiętać o tym, że jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Problem z węglem mamy na własne życzenie. Wprowadziliśmy embargo na dostawy węgla w ciągu kilku dni i znaleźliśmy się w sytuacji wyjątkowo trudnej - odpowiedział były minister.
- Węgiel to wielki problem dlatych odbiorców, którzy skazani są na niego. Mamy dość dużo. Zużycie węgla opałowego jest na bardzo wysokim poziomie, biorąc pod uwagę inne kraje UE. Ja nie wykluczam sytuacji, w której będzie ograniczona sprzedaż do 1 tony jednorazowo, by rozłożyć w czasie dostawy tego węgla. Będzie to wielki problem. Natomiast węgiel u odbiorców komunalnych można zastąpić innymi nośnikami energii - pellet, energia elektryczna. Ogrzewanie naszych domów będzie w tym roku wyjątkowo drogie i czy będziemy przez to musieli obniżyć temperatury? Tak. W naszych domach będzie chłodniej ze względów ekonomicznych. Po prostu Polaków nie będzie stać na utrzymywanie takich temperatur, do jakich przyzwyczaili się w poprzednich sezonach grzewczych - ocenił polityk.
- Trzeba mieć tę świadomość, że sytuacja za naszą wschodnią granicą była nieprzewidywalna, chociaż my Polacy nie mieliśmy zaufania do Rosji i szykowaliśmy się do tej sytuacji, którą mamy obecnie. Jesteśmy gotowi na import gazu z innego niż rosyjski kierunek. Natomiast cała Europa podjęła decyzję o embargu i ta decyzja nie jest kwestionowana przez większość. My w Polsce uważamy że to nasz obowiązek, podjąć tę decyzję. Niestety, mamy do czynienia z niedoskonałością naszej administracji państwowej, z efektami tego populizmu, który panuje na scenie politycznej. Mamy do czynienia z zaklinaniem rzeczywistości. Gdy słyszę zapowiedzi naszego rządu, jeśli chodzi o gaz ziemny i tak dalej. No nie jesteśmy tacy bezpieczni. Zapasy, które mamy zgromadzone w magazynach wystarczą na miesiąc. Magazyny mamy zapełnione gazem w 100 proc., ale nasze magazyny w stosunku do zużycia gazu mamy najmniejsze w Europie. Więc trzeba patrzeć na to z tej perspektywy. Rząd bardzo często nadmiernie optymistycznie zapowiada takie a nie inne działania. Nieudolność administracji, zaklinanie rzeczywistości, mieszanie kompetencji. Gdy ja widzę, że minister środowiska zamiast zajmować się Odrą, zajmuje się sprowadzaniem węgla i dystrybucją węgla, to dla mnie, jako człowieka, który spędził parę lat w administracji, to jest całkowity bałagan - odpowiedział Janusz Steinhoff na pytanie, kto jest winny za trudną sytuację w Polsce z nośnikami energii.
Z kolei na pytanie o to, czy rząd ma jeszcze szansę przygotować Polskę energetycznie na zimę, Janusz Steinhoff nie ma wątpliwości. - Musimy pamiętać o tym, że przepustowość naszych portów i całej infrastruktury wyładowczej jest ograniczona. My sprowadzaliśmy węgiel w większości drogą lądową i mamy do tego właśnie infrastrukturę przygotowaną. Import węgla z Rosji drogą lądową potrzebował stacji rozładunkowych, sortowni i tak dalej. Rząd podejmując decyzję o wprowadzeniu embarga nie przeprowadził żadnych analiz skutków tej decyzji. Tak się nie robi. Teraz rząd faktycznie przez spółki skarbu państwa sprowadza ten węgiel z różnych stron świata. Samo sprowadzenie węgla do Polski nie będzie jakimś wielkim problemem. Natomiast problemem będzie rozładunek w portach. Niewykluczone, że będziemy korzystać z portów w sąsiednich krajach i dalej sprowadzać go koleją. Podkreślę, to jest bardzo duży problem logistyczny, no i nie wiadomo jak się potoczy ta sytuacja - podsumował Janusz Steinhoff.