Broń Boże nie każą "obywatelowi" zapłacić 200 złotych podatku. Ludzie by się zbuntowali. Podateczek doliczony jest do każdego sprawuneczku. Kupujemy chlebuś - i w tym jest złotóweczka podateczku, którą piekarz zanosi do Izby Skarbowej. Kupujemy masełko - 50 groszy... I tak dalej.
W sumie płacimy 300 złotych, a nie 200 - bo trzeba opłacić więcej urzędników - ale ludzie nie protestują. Bo nie widzą, że płacą. Myślą, że to piekarz płaci! Słowo daję! Mam nadzieję, że już niedługo się połapią i poślą ICH za kratki.
To jest problem nie tylko pieniędzy. To problem godności człowieka. Małemu dziecku nie dajemy do ręki noża - by się nie skaleczyło. Ale już większemu - tak. I dziecko jest dumne, że traktujemy je poważnie. Jak istotę odpowiedzialną. To co powiedzieć o ludziach dorosłych, którzy pozwalają traktować się jak dzieci?
Niedawno pisałem: "W normalnym kraju gdy kończy mi się lekarstwo - np. OLFEN - to idę do apteki i kupuję sobie OLFEN. W kraju okupowanym przez biurokratów muszę iść do lekarza. Prywatnemu zapłacić w gotówce - państwowemu zapłacić swoim czasem straconym w kolejce. I dopiero potem idę do apteki". Z receptą.
Dzisiejszy "obywatel" nawet nie wyobraża sobie, że mógłby zostać potraktowany nie jak "obywatel", lecz jak człowiek. Dorosłemu człowiekowi dawniej sprzedawano w aptece, co tylko chciał - farmaceuta upewniał się tylko, czy człowiek wie, co kupuje i jak się to zażywa.
Nikomu do głowy nie przychodziło, by kazać iść człowiekowi po receptę! Jest dorosły - to wie, co robi. Natomiast dziś traktuje się nas jak to małe dziecko, któremu nie wolno dać do ręki niebezpiecznego narzędzia. Co mnie zdumiewa - to to, że ludzie mówiący, że chcą żyć "godnie", nawet nie zauważają, że traktuje się ich jak nierozumne bydlęta. A jeśli nawet zauważą, to im to nie przeszkadza! Niedługo dojdzie do tego, że zanim w sklepiku sprzedadzą nam sól, trzeba będzie pokazać zaświadczenie, że nie cierpi się na nadciśnienie.
Koszty "Państwa-Niańki" są niebotyczne. Hasło wyborcze we Francji: "Czy wiesz, że o jakość Twojego mleka troszczy się 1875 przepisów?". Każdy przepis ktoś wydał, ktoś nad nim dyskutował, ktoś nadzoruje wykonania... W efekcie rolnikowi płaci się za mleko złotówkę, a sprzedaje się je w mieście za trzy złote. Dwa złote idą na tych wszystkich urzędników.
Ludzie pytają: "A jak spowodować, by mleko było dobre?".
Bardzo prosto! Jeśli kupiłem mleko, które mi zaszkodziło, powinienem wystąpić przeciwko mleczarzowi z pozwem i oskarżeniem prywatnym. Odszkodowanie powinno być takie, bym ja był zadowolony, a mleczarz gorzko płakał. Taka groźba całkowicie wystarcza. Wystarczy, że policja zadziała sprawnie, a sąd skaże typa na drugi dzień. Nam potrzebne nie "Państwo-Dobra Niania" - tylko "Państwo-Surowy Sędzia"!