Janusz Korwin-Mikke: Pomocnicy zastępcy drwala, czyli PŁACA MINIMALNA

2012-07-03 4:00

Jestem w górach. Rano budzi mnie dziwne stukanie. Myślałem, że to kuny chodzą po blaszanym dachu. A to nie, paręset metrów dalej dwóch panów wykonuje w pocie czoła pracę pomocników zastępcy drwala: ścięte i pocięte pnie rozbijają na szczapy.

Z tym "potem czoła" to przesada. Panowie są młodsi ode mnie - ot, w takim wieku, że JE Donald Tusk nie pozwoliłby jeszcze wypłacać im emerytury. Sił im już brakuje i pan Piotr Duda z Solidarności mógłby ich obwozić po kraju jako przykłady ludzi, którzy powinni już odpocząć. Ale pracują. Drwalem nie jestem - ale pracowałbym szybciej niż każdy z nich. No cóż, mam inną robotę. Piszę dla Państwa.

Ile mógłbym tym panom płacić za to, że za mnie porąbaliby i to drewno? Powiedzmy: po 700 zł miesięcznie. Jakbym miał płacić więcej, to sam bym wieczorami sobie to porąbał, by mieć czym palić w kominku.

Więc ci panowie teraz sobie stukają siekierkami. Drewna do porąbania - wiele sągów. Mają robotę. Zamiast brać 400 zł zasiłku i z nudów chlać denaturat, uczciwie zarabiają po 700 zł.

Oczywiście zamiast tych dwóch panów można by zatrudnić jednego, który by to robił za - powiedzmy - 1700 zł. Za mniej to zdrowy, silny mężczyzna nawet na Podkarpaciu pracować nie będzie. To lepiej zapłacić tym panom po 700 zł - oni mają pracę, właściciel drewna oszczędza 300 zł.

Powiedzmy, że teraz to faszystowskie państwo wprowadzi "płacę minimalną" w wysokości 1500 zł (czy nawet 900 zł). W tym momencie ten facet handlujący drewnem do kominków musiałby im zapłacić 2 × 1500 = 3000. Po 800 zł może by z bólem serca zapłacił, podnosząc nieco cenę drewna. 3000 zł nie zapłaci, bo zbankrutowałby. Więc wywaliłby ich z roboty i wynajął tego młodego za...

Za 1700 zł? A nie! Przecież wszyscy powywalaliby z roboty takich mało wydajnych, więc zapotrzebowanie na bardziej wydajnych by wzrosło. Jak rośnie popyt, rośnie i cena. Musiałby więc zapłacić takiemu nie 1700 zł, a - powiedzmy - 2000 zł. Podniósłby przy tym wyraźnie cenę drewna do kominków.

I w tym momencie widzimy, że "płaca minimalna" nie jest dla dobra tych najbiedniejszych, najmniej zarabiających. "Płaca minimalna" jest w interesie tych zarabiających średnio!

Na szczęście oprócz polskiego terytorium okupowanego przez faszystowską bandę Kaczyńskiego-Tuska i ich pomagierów istnieje jeszcze Państwo Podziemne. Istnieją dzielni bojownicy o wolność, którzy nie bojąc się kontrolerów izb skarbowych, inspektorów pracy i innych pachołków reżymu, bohatersko zatrudniają tych nie tak wydajnych ludzi, płacąc im "nielegalnie" po 700 zł. I istnieją Polacy, którzy zamiast iść na zasiłek, dzielnie machają siekierkami. Nie mają matury, może nawet nie mają obowiązkowego podstawowego wykształcenia. Ale doskonale wiedzą, że jak zaczną domagać się "płacy minimalnej", to wylądują na bruku. Czyli na perci.

Za oknem: stuk, stuk, stuk, stuk - tu jeszcze bije serce Wolnej Polski.