Janusz Korwin-Mikke: Niewidzialne łapsko banku

2011-08-16 18:30

Jeszcze paręnaście lat temu w USA było ponad 30 000, prywatnych oczywiście, banków. Konkurowały o klienta, oferując ludziom tanie pożyczki i godziwie płacąc odsetki. Czasem się przeliczały i plajtowały. Jak to w życiu. Klasa polityczna postanowiła położyć temu kres. Napisałem wtedy artykuł, że skończy się to katastrofą. Jak Państwo widzicie: i tu miałem rację.

Dlaczego to zrobiono? Bo politycy i biurokraci nie znoszą, gdy o wszystkim decyduje niewidzialna ręka rynku. Chcą, by o wszystkim decydowała łapa rządu. Widzialna - a jeszcze lepiej: nie. Polityk czuje się dobrze tylko wtedy, jak może się do czegoś wtrącić. Najchętniej by w samochodzie ręcznie włączał iskrę, gdy mieszanka już jest sprężona w cylindrze. Bo co to jest, że robi to wałek rozrządu albo komputer?

Na szczęście: nie może. I dlatego samochody jeżdżą, a państwa kuleją.

W Polsce klasa polityczna miała luksusowe wręcz warunki, bo prywatnych banków nie było w ogóle. Mamy więc banki albo państwowe - albo spółki akcyjne, które od państwowych bardzo niewiele się różnią. Banku będącego własnością Kowalskiego i jego rodziny - nie ma.

Kiedyś bank trzymał złoto w skarbcu i wypuszczał pieniądze papierowe. W każdej chwili wymieniał papierki na złoto. Po jakimś czasie bankierzy odkryli, że mogą tych papierków wypuścić więcej, niż mają złota - bo przecież nie wszyscy właściciele papierków przyjdą naraz po swoje. I to było dobre - bo gospodarka rozwijała się szybciej. To było dobre - dopóki banki były prywatne. A rządy pilnowały tylko, by bankierzy (i klienci!) nie robili szwindli.

Dziś jest inaczej. Dziś banki ściśle współpracują z rządami w okradaniu ludzi. Jak?

Bardzo wielu ludzi (w tym część posłów!) nie wie, że istnieje tzw. podatek emisyjny. Sejm go nie uchwala. Nakładają go na nas rządy w siuchcie z bankami. Najlepiej: z bankiem centralnym.

Powiedzmy, że na rynku jest do kupienia 1000 krzeseł. A ludzie mają w kieszeniach wolne 100 000 zł. Cena krzesła wynosi 100 zł.

Ale teraz "Rząd" pożycza od banku 100 000. To znaczy: bank drukuje te 100 000 papieru i daje "Rządowi". Rząd zaczyna robić zakupy...

O, teraz ludzie widzą, że za chwilę "Rząd" wykupi wszystkie krzesła, a oni zostaną z pustym papierem. Więc gotowi są zapłacić za krzesło 120... 150... złotych... i cena ustala się na 200 zł za krzesło.

Wszystko w porządku. Ale teraz my kupimy tylko połowę krzeseł - a połowę kupi "Rząd".

Czyli: "Rząd" okradł nas z 500 krzeseł!!!

To właśnie zrobiły w USA rządy Jerzego W. Busha (taki z niego "prawicowiec" jak z Jarosława Kaczyńskiego...), a obecnie rząd JE Baracka Husseina Obamy. Tak samo okradła Europejczyków Unia - by ratować Grecję... i banki. Natychmiast inne rządy Unii zobaczyły okazję - i też dodrukowały. Czyli okradły. Tylko rząd Szwajcarii nie okrada obywateli.

To nie frank idzie w górę. To nie złoto drożeje. To nie żywność drożeje. To waluty krajów socjalistycznych lecą na zbitą mordę w dół.

A my jesteśmy okradani.

Po cichu.