Tak więc ja nie idę na II turę wyborów (bo po co?). Ale rozumiem, że Państwo mi nie wierzycie, że to mała różnica, i daliście się wciągnąć w tę komedię. OK. Ja mam dobrze, bo nie pójdę głosować – ale mam propozycję dla najbardziej nawet zażartych wielbicieli PO i PiS-u.
POŁĄCZCIE SIĘ W PARY! Znacie się wzajemnie z pracy, z uczelni, z różnych klubów. Znacie swoje poglądy. Do niedzieli ich nie zmienicie… Więc umówcie się: „Ja nie pójdę głosować na Dudę – Ty nie pójdziesz głosować na Trzaskowskiego!” (albo odwrotnie). Wynik będzie dokładnie taki sam, jakbyście obydwaj poszli głosować – ale jakąż różnicą! Zamiast jechać (nieraz daleko!) do komisji wyborczej, stać w kolejce, legitymować się, tracić czas i w dodatku narażać się na zarażenie grypą, gruźlicą albo tym koronawirusem – spokojnie sobie wyjeżdżacie na weekend, opalacie się, dzieci zachwycone, że mają rodziców.
Przy okazji jest to korzystne społecznie: im mniej głosów w urnach, tym członkowie komisyj mniej się napracują za te same pieniądze – a wszyscy będziemy wcześniej mieli wyniki!
Czysty zysk! Podobno różnica między obydwoma Kandydatami jest niewielka. Powiedzmy: 50.000 głosów. To jakby tak dobrze podobierać się w pary, to całkiem możliwe, że do urn zamiast 20 milionów poszłoby tylko 100.000 ludzi. Jaki ogromny zysk i oszczędność ludzkiego czasu!
Ja wiem, że aż tak dobrze to nie będzie – ale jeśli nawet mój wynalazek oszczędziłby połowie wyborców kłopotów i mitręgi – to byłoby BARDZO DUŻO!
Około miliarda złotych oszczędności – uwzględniając czas, a także zużycie benzyny na dojazdy.
Więc dobrze radzę: podobierajcie się Państwo w pary – i zamiast tkwić w kolejkach, spokojnie spędźcie ten czas – aż do godz. 21. Poznacie wtedy wynik – a będzie on dokładnie taki sam, jakbyście sobie głosowali. Proste?
Tak jest: największe wynalazki są proste!