A na ludziach - bardzo dużo! Bo jakby lekarz powiedział: "Ta operacja u psa kosztować będzie 3000 złotych", to najczęściej usłyszałby: "Niestety - nie stać nas...".
Dlatego weterynarze taką operację psu potrafią zrobić za 500 zł, a człowiekowi - za taką samą - potrafią zaśpiewać 10 000. Lub więcej.
Dlatego musimy mieć bardzo wielu lekarzy. Konkurujących między sobą, tak jak współzawodniczą sieci telefonów komórkowych. I wtedy ceny ostro spadają. Dopóki będzie państwowa "służba zdrowia" i tylko nieliczni prywatni medycy - to ceny leczenia będą piramidalne.
A w "służbie zdrowia" na operację będzie się czekać miesiącami albo i latami.
A czy wiecie Państwo, że dzięki Ministerstwu Zdrowia i Opieki Społecznej mamy sześć razy wyższe ceny leków niż w krajach normalnych, nienależących do Unii Europejskiej? Nawet w USA, choć tam też grasuje Federalny Wydział Leków (FDA), ceny są niższe?
Bogatego stać, by płacić co miesiąc 200 zł na "służbę zdrowia". A w razie choroby - na prywatne leczenie. Biedak, gdy tę składkę zapłacił, musi już korzystać z państwowej "służby".
Człowiek choruje poważniej raz na dwa lata. 24 miesiące razy 200 zł - to prawie 5000 zł. Człowiek zapłaciłby z tego lekarzowi dwa razy po stówce, za parę dni w szpitalu 2000 - i jeszcze by mu coś zostało.
Tymczasem ONI straszą: wtedy ludzie by masowo umierali, bo nie byłoby ich stać na lekarzy. Taaaaak? A teraz wszystkich stać na utrzymanie tych wszystkich lekarzy - i na utrzymanie tysięcy urzędników MZiOS, NFZ, rozmaitych wydziałów zdrowia i innych pasożytów?
Bo przecież to wszystko utrzymujemy za te 200 zł...
Gdyby się pozbyć tych pasożytów, to moglibyśmy utrzymać lekarzy i szpitale za 100 zł. Powiedzmy: za 150 - niech lekarze i pielęgniarki też trochę więcej zarobią...
A kto wrzeszczy, że ten system trzeba utrzymać? Lekarze może?
Skąd znowu! To te pasożyty. Ci "fachowcy od medycyny", "fachowcy od funduszów leczniczych". To ich widzimy w telewizji - gdy przekonują, że koniecznie, ale to koniecznie - dla dobra biednych, oczywiście - trzeba utrzymać państwową "służbę zdrowia".
Spytajcie: ile taki facet (który przecież nikogo nie leczy...) zarabia? Mogę powiedzieć: jakieś dziesięć do piętnastu tysięcy.
Za nic. Za przekładanie papierków. Za występowanie w telewizji i oszukiwanie ludzi.
Zrozumcie, Kochani: ten system to Jedno Wielkie Oszustwo. Tych ludzi trzeba posłać do jakiejś uczciwej pracy!
Gdy już nie będziemy musieli ICH utrzymywać, okaże się, że i nas na leczenie stać, i lekarze i pielęgniarki będą więcej zarabiać... I będą mieli dla nas więcej czasu - bo nie będą musieli wypełniać tych wszystkich pierońskich papierków.
Potrzebnych tylko po to, by wszyscy myśleli, że ONI coś robią.
A może ONI sami też myślą dzięki temu, że są potrzebni?
A ja to muszę zmienić! Pomożecie?