Janusz Korwin-Mikke: Jak nas robią w bambuko

2010-08-24 21:00

Wyobraźmy sobie, że słyszy Pan dzwonek do drzwi. Otwiera Pan - a tam stoi mile uśmiechnięty facet i powiada tak: Ile Pan zarabia? 2500 zł? Znakomicie! To ja mam dla Pana świetną propozycję! Da mi Pan 2000 zł, ja je wezmę - i będę za Pana wszystko opłacał.

Za tę usługę wezmę 400 zł - ale za to za pozostałe 1600 kupię Panu tyle różnych różności, że będzie Pan bardziej zadowolony, niż gdyby wydał Pan na siebie całe 2000!

Przypuszczalnie weźmie Pan faceta za kołnierz i spuści ze schodów. Ale, powiedzmy - przed tym Pan z ciekawości spyta: "A kto będzie decydował, co mi Pan kupi?". Usłyszy Pan: "Oczywiście: ja. Ja - bo ja wiem lepiej od Pana, co jest Panu potrzebne! A gdybym nie wiedział, jakie buty Panu kupić - to urządziłbym głosowanie wśród sąsiadów; jeśli by ustalili, że sandały - to sandały. Jeśli mokasyny - to mokasyny...".

Teraz już nie miałby Pan wątpliwości, że oprócz spuszczenia ze schodów należy faceta poczęstować solidnym kopniakiem w miejsce, gdzie plecy nazwę swoją szlachetną tracą...

Tak właśnie wygląda system podatkowy...

To znaczy: w rzeczywistości wygląda znacznie gorzej!

Gdy otwiera Pan drzwi, to za nimi nie stoi uśmiechnięty facet z propozycją - lecz ponury typ w asyście komornika i policjanta. I on nie proponuje - lecz ŻĄDA, by Pan dał mu te 2000!!

Gdy Pan protestuje, facet mówi tak: "No, dobrze, niech Panu będzie... Da mi Pan tylko 1500 - niech stracę. Ale już!".

I zaczyna groźnie warczeć.

I trzeba mu zapłacić!

Oczywiście: podatki są konieczne. Np. na wojsko. Gdyby nie było podatku, każdy mówiłby: "Ja nie zapłacę - niech płaci sąsiad...". Ale na to idzie tylko 7 proc. podatków! Jeszcze policja: też parę procent. No, i trochę urzędników państwo musi mieć. W sumie potrzeba 1/10 tego, co ONI z nas zdzierają!! 150 zł.

Cała reszta - 1350 zł z Pańskich ciężko zarobionych pieniędzy - idzie do budżetu tylko po to, by ONI mieli z tego paręset złotych dla siebie!

To znaczy: ONI twierdzą, że to po to, by Panu coś kupić... Np. opłacić lekarza. Tyle że to oznacza, że płaci Pan na lekarza 200 złotych miesięcznie. Z tego 16 złotych idzie na NICH, 64 złote idzie na zmarnowanie (bo przecież te budynki NFZ są tak naprawdę zupełnie zbędne) - a tylko 120 zł idzie na lekarzy, pielęgniarki, szpitale...

I ONI bezczelnie twierdzą, że gdyby Pan sam zapłacił lekarzom i pielęgniarkom 160 zł - to Pana nie byłoby na to stać, a lekarze i pielęgniarki pomarliby z głodu!!!

Na głupiego, widać, trafili...

Ale ludzie zaczynają liczyć - i dostrzegają, że ta "składka na Służbę Zdrowia" stale rośnie. Czy rządzi PiS, PO, SLD, PSL - rośnie! A otrzymuje się za nią coraz mniej. Niedługo będzie tak jak z dentystami: płacimy w podatkach - a jak naprawdę rozboli ząb, to trzeba płacić prywatnie.

I już wszystkie pieniądze będą szły nie na lekarzy, tylko na NICH. Na tę nienasyconą bandę oszustów.