Janusz Korwin-Mikke

i

Autor: archiwum se.pl

Janusz Korwin-Mikke: Brednie Jarosława K.

2012-09-04 21:33

Pamiętacie Państwo tę scenę w filmie "Quo vadis"? Lud rzymski się buntuje, Neron w panice... Wytworny arystokrata Petroniusz "Arbiter" wsiada na konia i z obrzydzeniem wjeżdża w tłum. Rzuca obietnice: "Każdemu po 10 sestercji", "Wolny wstęp do ogrodów cesarskich", "Po 5 miar zboża dla każdego!". Naiwni się rozchodzą. Sytuacja uratowana - na jakiś czas, Petroniusz mamroce o "głupim motłochu". ONI dokładnie tak samo traktują Polaków.

Przemówienie WCzc. Jarosława Kaczyńskiego mogłem obśmiać... miesiąc przed jego wygłoszeniem. Że będą obietnice miejsc pracy. Jasne, socjalistyczny prezydent Francji JE Franciszek Hollande też obiecał, ale skromniej: 120 000 miejsc pracy dla młodych. Jarosław K. przebił: 1 200 000 miejsc pracy dla tych z małych miast. W ciągu dziesięciu lat. Pewno myśli, że dorwie się do władzy i nie odda jej przez 10 lat...

PO - a może jeszcze jej protoplasta KL-D - obiecywała nawet 4 miliony miejsc. P. Aleksander Kwaśniewski, inny agitator komunistyczny, obiecywał bodaj "milion mieszkań dla młodych małżeństw". P. Lech Wałęsa po 100 milionów i puszczenie aferzystów w skarpetkach.

Jak długo będziecie Państwo wierzyli tej bandzie, zebranej przez p. gen. Czesława Kiszczaka przy Okrągłym Stole? Bandzie, która umówiła się: "Raz rządzimy my - raz wy; ale ustrój socjalistyczny - eurosocjalistyczny - ma trwać! Niech głupie Polaczki myślą, że coś się zmieniło i harują, harują..."... i harujemy. A ONI nas doją.

Każdy co zdolniejszy student II roku ekonomii powie, że na stworzenie 1,2 miliona miejsc pracy potrzeba pieniędzy. Jeśliby - nie daj Boże - Jarosław K. został premierem, natychmiast (by mieć te pieniądze) nałoży podatki na bogatych. Bogaci zamkną mniej rentowne firmy, zwolnią z pracy 2 miliony ludzi i wyjadą na Bahamy, przeczekać... A te dwa miliony? Cóż: milion z kawałkiem dostanie miejsce pracy...

Likwidacja bezrobocia (nie całego, oczywiście - to niemożliwe!) jest najprostszą rzeczą na świecie. Przestać karać ludzi pracujących podatkami dochodowymi, zlikwidować bzdurne przepisy przeszkadzające w pracy, zlikwidować przymus ubezpieczeń i ustawę o płacy minimalnej. To zresztą ozdobnik - bo zarobki wtedy wzrosną tak, że trudno będzie znaleźć fuchę za mniej niż 1500 zł.

Tylko to wymaga likwidacji "państwa opiekuńczego". Posłania na grzybki lub uczciwej pracy paru milionów pasożytów nazywanych "bezrobotnymi", "urzędnikami", "ludźmi specjalnej troski"... Polityków i innych "opiekunów". Najgorsi z tego są urzędnicy - bo bezrobotni przynajmniej nie wydają tysięcy kretyńskich przepisów i rozporządzeń, no i biorą mniej. Powiedzmy jasno: 100 lat temu rozpoczęto eksperyment "socjalizm". Eksperyment okazał się klapą. Pora go zwinąć. Radykalnie i jak najszybciej.