Janusz Korwin Mikke

i

Autor: Super Express

Janusz Koriwin-Mikke: Uwagi Filipińczyka

2018-11-12 16:04

Często na spotkaniach pytam: „Dlaczego amerykańskie inwestycje kierują się raczej na Filipiny niż do Polski?”. Odpowiedź brzmi: „Bo na Filipinach są wulkany!”. Wybuch wulkanu można przewidzieć – i można się przed nim ubezpieczyć. Natomiast wybuchu głupoty polskiego parlamentu przewidzieć nie sposób – i nikt przed tym nie ubezpieczy. Dlatego lepiej postawić fabrykę na zboczu wulkanu niż w Polsce.

Dwa tygodnie temu nastąpił taki mały wybuszek – na co zareagowałem felietonem p/t: „12 listopada odlatujemy na Księżyc!”. Pisałem w nim, że ludzie przestali zauważać związek między konkretnie wykonana pracą a wypłatą. Nie mówią otwarcie: „Czy się stoi, czy się leży, pięć patoli się należy!” – ale tak myślą.

W 1956 r. Amerykanie budowali w Warszawie ambasadę i dali do prasy ogłoszenie, że szukają robotników, obiecując za godzinę pięć razy więcej niż płaciła PRL. Zgłosił się tłum, wybrano najlepszych. Po miesiącu ludzie przyszli po wypłatę – i dostali na ogół o połowę mniej niż oczekiwali. Ida do bossa – a ten wzywa płatniczego, który mówi: „W poniedziałek przyszedł pan o 7.10. O 9.05 zrobił pan półgodzinną przerwę na śniadanie. O 10.15 poszedł pan do toalety i nie było pana 20 min. O 12.01...”. Człowiek odwrócił się, trzasnął drzwiami i poszedł.

Wniosek stąd, że nawet jeśli człowiek opłacany jest od godziny, to gdy wypłata następuje za miesiąc, związek między pracą a wypłatą jakby słabnie. Jak to był ujął największy filozof XX w., śp. Mikołaj Davila: „Ludzie o wiele częściej waliliby się młotkiem w palec, gdyby ból występował dopiero po roku!”...

Skończyłem tamten, tekst pisząc: „Mam nadzieję, że jeśli Pan Prezydent podpisze tę populistyczną ustawę, to posłowie partii WOLNOŚĆ i inni trzeźwi na umyśle wniosą do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie jej wprowadzenia za sprzeczne z Konstytucją!”. Otóż: posłowie WOLNOŚCI chcieli – ale inni (choć PRZECIWKO głosowało 77 posłów) nie podpisali wniosku – ponieważ wszystkie kluby przyjęły zasadę, że posłom nie wolno podpisać choćby najrozsądniejszego wniosku, jeśli nie jest to wniosek ich partii lub uzgodniony przez ich partie. A podpisując, pomogliby innej partii – w tym wypadku WOLNOŚCI.

Gdy ćwierć wieku temu byłem w Sejmie, posłom wolno było działać dla Polski, a nie dla partii...
Oczywiście: powinienem był zamiast pisać tamten felieton, napisać wniosek do rzecznika praw obywatelskich, by wniósł to do Trybunału Konstytucyjnego. Ale czy RPO by uznał, że prawo do pracowania zamiast zbijania bąków jest prawem obywatelskim?