Argumenty premiera, choć poprawne, były za słabe. Rozmowa min. Sienkiewicza z prezesem Belką nie dotyczyła wyłącznie dobra państwa, ale wyglądała na motanie jakiegoś układu politycznego. Taki układ w innym kraju i innej rzeczywistości automatycznie wiódłby do układu typu polityczno-mafijnego.
Najsłabszym ogniwem całej tej sytuacji nie jest premier, min. Sienkiewicz czy min. Nowak, ale prof. Marek Belka, który nie powinien się godzić na tego typu rozmowę, ni to prywatną, ni służbową. Prezes NBP ma obowiązek przyjmować polityków w swoim gabinecie. Gdy wychodzi ze swojego gabinetu do restauracji i prowadzi taką rozmowę, to popełnia błąd.
Nie rozumiem, dlaczego premier nie zdecydował się stanąć na czele procesu, tylko skazał się na rolę człowieka, który będzie o pół kroku za wydarzeniami. To mogłoby wskazywać, że jest bardzo pewny siebie i ma mnóstwo kart w ręku. Nie wiem, dlaczego premier jest tak pewny siebie. Premier nie przejął inicjatywy. Mówienie Polakom, że szef MSW i prezes NBP nie złamali prawa jest w tej chwili bezskuteczne. Wszyscy chcieliśmy usłyszeć premiera, jak mówi o sytuacji, że minister załatwia deal z prezesem NBP, który jest nie od tego, ale chce ten deal załatwiać bezpośrednio z premierem. Usłyszeliśmy, że prawnicy premiera uważają, że nie złamano prawa. W tej sytuacji konsekwencje będą zapewne wymuszone na premierze Tusku.
Not. BN