„Super Express”: – Wczoraj ważnym wydarzeniem w stolicy było ujawnienie filmiku sprzed lat, w którym Michał Żebrowski gra rolę rozstrzeliwanego patrioty. W momencie śmierci krzyczy: „za Rafała”...
Jan Śpiewak: – To, że PiS tak cynicznie i tak brutalnie gra Powstaniem Warszawskim jest po prostu obrzydliwe. Na tyle, że w zasadzie nie ma tu czego komentować. To nie przypadek, że ta sprawa była wyciągnięta dzień przed rocznicą Powstania. To już taplanie się w błocie. Propaganda w stylu „kwiaty dla szefowej”, które premier Szydło dostała po słynnym głosowaniu 27:1 w Radzie Unii Europejskiej. Niestety – kampania w stolicy pokazuje, że na razie to gorszy pieniądz wypiera lepszy. Gdy podjąłem decyzję o startowaniu myślałem, że będziemy się spierać o drogi, mosty, to, kto ile mieszkań wybuduje dla Warszawy. Tymczasem teraz to ściganie się pokazuje, kto bardziej zmanipuluje opinię publiczną.
– Spot, delikatnie mówiąc, nie był jednak najszczęśliwszy...
– Tak, ale był robiony dziewięć lat temu! Poza tym dotyczył Kordiana, nie Armii Krajowej...
– Tyle, że Rafała Trzaskowskiego jakoś łatwo bić. Ma ewidentne wpadki. A to nie zna dzielnic miasta, a to nie przyjdzie na spotkanie. A to nadmie się wspominając prof. Geremka. Nawet w „Wyborczej” ukazał się artykuł mówiący o słabościach kampanii polityka PO. Skąd to się bierze?
– Odnoszę wrażenie, że Rafał Trzaskowski nie chce być prezydentem Warszawy. On wolałby jednak być ministrem. A tu namówili go, że będzie łatwa kampania. Jak się okazuje, wcale tak łatwo nie jest.
– Myśli pan, że jest wciąż możliwy scenariusz wrocławski? Platforma rezygnuje z Trzaskowskiego tak, jak zrezygnowała z Ujazdowskiego?
– Nie, nie. Na to w Warszawie Platforma nie może sobie pozwolić. Rezygnacja z już wypromowanego w mediach kandydata byłaby zbyt kosztowna.