„Super Express”: - Po wystąpieniu prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego na konwencji wyborczej wybuchła prawdziwa afera…
- Jan Rulewski: – Medialna afera, medialna.
– Czyli sugeruje pan, że żadnej afery nie było, a wszystkiemu winne są media?
– Tego nie powiedziałem. Ale to, że ktoś w jednej z 2,5 tysiąca gmin nieobyczajnie, źle się zachował, to nie jest jeszcze jakaś duża afera.
– To z czym mieliśmy co czynienia w Legionowie?
- Z zachowaniem nieobyczajnym. Zbliżają się wybory, więc temat jest bardziej nośny. Na podobne sprawy patrzę z dużej perspektywy. Zwłaszcza jak śledzę rzeczy, które dzieją się w Singapurze, Danii, czy w Czechach. Zdarzenie z prezydentem Legionowa jest malutkim promilem problemów, o których słyszałem.
- Jednak prezydent Legionowa z Platformy Obywatelskiej został wykluczony.
- W obecnych czasach prawie każda partia wyklucza swoich członków, gdy dojdzie do jakiegoś niechlubnego zdarzenia. Znam przypadki polityków, którzy zostali wykluczeni z PiS, a ich sprawy są szerzej komentowane niż te, które dzieją się w PO. Wracając do wątku głównego. Nie ma tolerancji dla ludzi, którzy nie potrafią się godnie zachować. Uważam, że trzeba było zbadać trzeźwość pana Smogorzewskiego. Trzeźwość rozumianą szerzej niźli alkohol.
- Pan Grabiec był na miejscu…
- To już jest większy rozmiar kaloszy. Powinno dojść do sprytnej rekapitulacji. Pan Grabiec chyba sam stwierdził, że to były takie koszałki opałki.
- Nie było jednoznacznego odcięcia. Niektórzy, jak pani poseł Beata Mazurek, żądają odejścia Jana Grabca z funkcji rzecznika partii. Jak się pan odnosi do tych pomysłów?
- Niebywałe jest to, że jedna partia wtrąca się do kwestii związanych z inną partią. Nigdy nie oceniałem tego co dzieje się wewnątrz PiS. Może inaczej, nigdy nie oceniałem w takim sensie, aby wydawać wyroki, co powinno się zrobić z danym posłem. Moim zdaniem fakt, że posłowie PiS domagają się dymisji naszego rzecznika, jest delikatnie mówiąc przesadą.v