"Super Express": - Rząd PiS zaprezentował audyt ośmiu lat rządów Platformy i PSL. Jak to podziała na wyborców?
Jan Ordyński: - Nie podziała. Gdyby to było robione z głową, to zaprezentowano by taki audyt po 2 miesiącach rządów, a nie teraz. Teraz to jest już doraźna gra. Jej celem jest być może zakrycie piątkowego ogłoszenia ratingu agencji Moody's, ale wtedy też byłoby dla PiS lepiej, gdyby audyt zaprezentowali właśnie w piątek, a nie wczoraj. Wtedy może część opinii publicznej zwróciłaby na to uwagę, a tak?
- Premier Szydło mówi o 340 mld zł strat z tych 8 lat rządów. Nikt nie zwróci uwagi?
- Słuchaliśmy tych kolejnych ministrów i biorąc pod uwagę wypowiedzi wielu z nich wygłosiło nie listę zarzutów, ale listę swoich gorzkich żali. Choćby minister kultury Piotr Gliński lub minister edukacji Anna Zalewska. W kilku przypadkach, jak prof. Glińskiego, jesteśmy przyzwyczajeni, że jemu wiecznie nic się nie podoba, ma jakieś niezrozumiałe kompleksy, pretensje. A to jedni go nie zaprosili, a inni nie uhonorowali... Obserwowałem kilka instytucji kultury, jak NINA, Instytut Mickiewicza czy Instytut Książki i to były świetne placówki, dobrze prowadzone...
- Co do Instytutu Książki to mocno bym się spierał...
- Moim zdaniem dobrze, o czym świadczą listy pisarzy i tłumaczy w obronie Grzegorza Gaudena. Generalnie te instytuty stworzone w ostatnim 10-leciu sprawdzały się jako instytucje promocji polskiej kultury. I trudno mieć zaufanie do takiego audytu. Padają te wyliczanki, ile podobno pieniędzy stracono, ile wydano za dużo. I tylko czekałem, aż któryś z ministrów powie, ile zużyto papieru toaletowego i dlaczego to zdecydowanie za dużo. To jest trochę na takim poziomie. Bez klasy.
- Mówiono o sprawach kierowanych do prokuratury. Nie skierują?
- Tylko czy słuchając tych wszystkich wystąpień, dało się zapamiętać coś, przy czym złapalibyśmy się za głowę i powiedzieli: ale skandal?! Było też coś takiego, jak inflacja zarzutów. Przy 4. 5. ministrze wychodzącym na mównicę można było stracić rozeznanie i zainteresowanie. Można było się zgubić, który zarzut jest mocny, a który błahy. Nie wykluczam, że część spraw będzie wałkowana przez 3 lata, ktoś będzie jeździł po prokuraturach, a okaże się, że udowodniono wyniesienie paczki herbaty.