"Super Express": - Według opinii grafologów nie ulega wątpliwości, że podpisy pod zobowiązaniami do współpracy z SB należały do Lecha Wałęsy. Po latach wygląda to na rozwikłanie tej sprawy. Jak pan to przyjął?
Jan Olszewski: - Bez specjalnego zdziwienia. Rzecz była znana od dawna. Potwierdzenie autentyczności dokumentów, których żaden poważny historyk nie kwestionował, było dla mnie rzeczą oczywistą.
- W jaki sposób, gdy był pan premierem, dowiedział się pan, że mogą być wątpliwości co do przeszłości Lecha Wałęsy?
- Kiedy zostałem premierem, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych został powołany specjalny zespół do zbadania archiwów po Służbie Bezpieczeństwa, badania rozpoczął w styczniu 1992 roku od zbadania swoich bezpośrednich przełożonych. A więc szefa MSW, premiera, czyli mnie, i właśnie Prezydenta RP. Wtedy też wyszły na jaw informacje o możliwej agenturalnej działalności Wałęsy.
- Kiedy i w jaki sposób powiadomiliście ówczesnego prezydenta o dotyczących go materiałach zgromadzonych przez bezpiekę?
- Po raz pierwszy uznałem, że trzeba Wałęsę poinformować o tym, że są takie dokumenty dotyczące jego kontaktów z bezpieką w momencie, gdy prezydent wybierał się do Moskwy na podpisywanie umowy polsko-rosyjskiej. Uznałem wówczas, że trzeba go uprzedzić, że istniało prawdopodobieństwo, że kopie takich dokumentów mogą być w Moskwie i podczas rozmów mogą być wykorzystane. Minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz odbył z Lechem Wałęsą rozmowę, podczas której poinformował prezydenta o informacjach archiwów SB na jego temat.
- Jak te informacje wpłynęły na relacje prezydenta i rządu?
- Kontakty prezydenta z rządem cały czas przebiegały od konfliktu do konfliktu, temat przeszłości Wałęsy na pewno tych relacji nie poprawił. Nie była to sytuacja komfortowa dla mnie. Wałęsa od początku czekał na sytuację, w której funkcję premiera obejmie jakiś jego kandydat. Po rozmowach moskiewskich prezydent wystąpił z wnioskiem o dymisję rządu, odwołanie gabinetu nastąpiło w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku.
- Od rozmów moskiewskich minęło już 25 lat, wielu czytelników może ich nie pamiętać. Czego dotyczyły?
- Mówiąc ogólnie, chodziło o uregulowanie relacji polsko-rosyjskich. Jednak najważniejszą częścią tych rozmów było określenie warunków wyjścia z Polski rosyjskich garnizonów wojskowych. Wiele kontrowersji wzbudziła wtedy propozycja strony rosyjskiej utworzenia na terenie pozostałych po rosyjskich żołnierzach baz polsko-rosyjskich spółek o ponadpaństwowym statusie, które w mojej opinii w oczywisty sposób mogły być ekspozyturą rosyjskiej agentury i interesów Kremla w Polsce. Było to absolutnie nie do przyjęcia. Rząd stanowczo utworzeniu tych spółek się sprzeciwił. O to rozegrała się cała batalia między nami a Wałęsą.
- Temat przeszłości byłego prezydenta mocno rzutował na jego działania w III RP. Pytanie, jaki wpływ ta przeszłość miała czy mogła mieć na działania Wałęsy jako lidera Solidarności. Czy już wtedy miała znaczenie, czy też przeciwnie - Wałęsa zerwał się esbekom, był bohaterem, a po 1989 roku ta przeszłość go dopadła?
- Żadnych konkretnych informacji na ten temat nie mam, snucie domysłów byłoby niestosowne. Niewątpliwie strona rządowa, dysponując takimi materiałami, na nie jakoś liczyła. Czy wykorzystywała je już wcześniej? Tego po prostu nie wiem.
- Po ujawnieniu ekspertyz grafologicznych pojawiły się dwie skrajnie odmienne narracje. Jedna, powiedzmy, lewicowo-liberalna, mówiąca o tym, że Wałęsa nie współpracował, podpisy są sfałszowane, a nawet jak nie są i eksperci mają rację, to i tak Wałęsy nie należy krytykować. I druga, z kręgów prawicy, że postać pierwszego przewodniczącego Solidarności należy wykreślić z podręczników historii.
- Wymazywanie czegokolwiek z historii byłoby absurdem, a zwolennikami takiego rozwiązania mogą być tylko ludzie bardzo prymitywni lub bardzo naiwni. Nie można niczego wykreślać, Wałęsa, niestety, bądź stety, przeszedł do historii z całym bogactwem inwentarza. Natomiast wiele rzeczy będzie dla historyków przedmiotem zainteresowania. Choćby okres prezydentury, kontaktów w tym czasie ze stroną komunistyczną, rozgrywania tych dokumentów.