Tylko z tytułu pensji każdy eurodeputowany zarobi podczas pięcioletniej kadencji prawie 2 mln zł! Na tym jednak kasa się nie kończy. Po pierwsze warto bywać na posiedzeniach.
ZOBACZ TEŻ: Tak SZPANUJE Szydło. Zawstydziła starych wyjadaczy z europarlamentu [ZDJĘCIA]
- Za każdy dzień pobytu w Brukseli czy Strasburgu [europoseł] dostaje ponad 300 euro diety, by miał za co godnie zjeść, za co godnie się ulokować w hotelu lub opłacić mieszkanie. Jeśli skrupulatnie się policzy, to za dwadzieścia kilka dni pracy można miesięcznie dostać właściwie drugą pensję
QUIZ: Podróże polityków. Czy zgadniesz, ile nas kosztowały?
- pisze Marek Migalski (50 l.), były europoseł PiS i autor książki „Parlament Antyeuropejski”. Warunek? Trzeba właściwie tylko się wpisać na listę obecności!
Do tego dochodzą kilometrówki, pieniądze na przeloty, czy diety za podróże. Dorobić można sobie także w Polsce, wystarczy przyjechać na sejmowe posiedzenie komisji do spraw Unii Europejskiej. Czy się stoi, czy się leży, 1,2 tys. zł się należy. Nie trzeba nawet zabierać głosu. Znowu wystarczy zaledwie podpis na liście. Patrząc na szerokie uśmiechy naszych debiutantów, nie można nie oprzeć się wrażeniu – oni już wiedzą, że nowa praca to jak wygrana w totka!
Na taką kasę można liczyć
* Dieta za posiedzenie plenarne - ok. 1370 zł dziennie
* Pokrycie wydatków związanych z pełnieniem mandatu (wynajem biura, rachunki, sprzęt, budżet reprezentacyjny) – ok. 19,4 tys. zł miesięcznie
* Zwrot za pełnienie obowiązków poza Unią Europejską – do 18,9 tys. zł rocznie
* Kilometrówka – 2,25 zł za 1 km
* Kursy językowe na Malcie, we Francji, czy Hiszpanii – do 20 tys. zł rocznie
* Zwrot za podróże kolejowe i lotnicze w klasie biznes
* Udział w posiedzeniu sejmowej komisji do spraw Unii Europejskiej – 1,2 tys. zł