Pierwsze dni mijają jeszcze względnie miło i przyjemnie. Na początku człowiek wymyśla sobie jakieś niewinne, sportowe aktywności, domowe pływanie, jogging, kolarstwo, kajakarstwo, wspinaczka po meblach. Brak aktywności zawodowej inaczej rekompensuje sobie didżej, a inaczej komentator sportowy. Pewien didżej,
zamiast na konsolecie gra na kurkach od gazu, a komentatorzy ligi hiszpańskiej, nie komentują meczów, tylko proces gotowania i mycia rąk, przez żony i narzeczone.
Gdzieś między piątym a siódmym dniem przychodzi pierwszy kryzys. Ludzie mają już policzone, ile ziarenek ryżu jest torebce jednej firmy, ile w jakiejś innej, ile ziarenek zawiera opanowanie bułki tartej ? Dokładnie 212 tysięcy 157. Kolejny tydzień upływa zazwyczaj na próbach powrotu do codzienności,
do normalności. Ludzie dokarmiają ptaki w telewizorze, niektórzy posunęli się nawet do obejrzenia filmów z wesel i chrzcin.
Najważniejsze, żeby się nie przejmować i zostać w domu.
Hiszpańska policja podkreśla, że założenie gumowego stroju tyranozaura nie upoważnia do opuszczania domu podczas kwarantanny, a była taka próba. Wychodzenie z domu, w przebraniu domu, to też nie jest rozwiązanie, to tak nie działa. Dodam jedynie, że w nocy z 28 na 29 marca zmieniamy czas na letni, a to oznacza godzinę mniej snu, a godzinę więcej na rozmaite aktywności kwarantannowe. Damy radę. Będzie dobrze.