Sławomir Jastrzębowski: Jak lesbijki załatwiły Węgrzyna

2011-02-11 11:14

Bliżej nieznany do wczoraj poseł Platformy Obywatelskiej Robert Węgrzyn tak publicznie błysnął luzem, że się aż biedak poparzył. W czasie telewizyjnej rozmowy o legalizacji związków homoseksualnych palnął: "Z gejami to dajmy sobie spokój, ale z lesbijkami, to chętnie bym popatrzył".

Nie dodał przy tym rubasznego "he, he, he" i nie chrząkał lubieżnie zwyczajem Leppera z konferencji, na której świat dowiedział się, że prostytutek zgwałcić nie można, choćby i ktoś chciał.

Zostawmy Leppera, popastwmy się nad Węgrzynem. Poseł Platformy wypowiedział swój żarcik niewinny w zbytniej prostocie serca. Za cóż więc go chcą karać? Przecież powiedzmy sobie szczerze - niejeden, a nawet pewnie więcej niż tuzin wyborców PO popiera w całej rozwartości szczeniacko-samcze pragnienie poobserwowania dwóch pięknych panien w czasie igraszek znanych nie tylko z Lesbos. Lecz czy o tym ktoś publicznie mówi, będąc osobą publiczną? Co można dobremu kumplowi powiedzieć, osuszając czyste szkło, nie komunikuje się na trzeźwo wyborcom posłem będąc. To takie oczywiście podstawy dla posłów, ważne dla Węgrzyna (bo on akurat podstaw nie ma). Popełnił chłop błąd i przerażony zaczął się kajać tak bardzo, że spotęgował niesmak. Więc dramat. Ma on jednak lżejszą nutkę.

Najzabawniejszy w całej historii jest fakt, że po głupocie posła Węgrzyna natychmiast zareagowała lokalna PO i powiedziała, że go wyrzuci z partii, bo hańbą okrył strukturę. Pięknie, pięknie. Właśnie więc piszę sobie listę, za co można wylecieć z Platformy Obywatelskiej. Punkt pierwszy: za głupawy żarcik z gejów i lesbijek. A za afery? A za gigantyczną nieudolność? A za brak reformowania kraju? Czepiam się. Lesbijki ważniejsze.