"Super Express": - Zawsze narzekamy, że polski Kościół potrafi mówić tylko o ludzkiej seksualności i lekceważy kościelne trendy płynące z Watykanu. Tym razem nasi hierarchowie zaskoczyli, bo ustami m.in. abp. Gądeckiego namawiają, by każda parafia przyjęła choć jedną rodzinę uchodźców z Bliskiego Wschodu, jeszcze zanim przemówił papież Franciszek. Co pan na to?
Jacek Żakowski: - Myślę, że w episkopacie dokonuje się zmiana pokoleniowa. Młodsi hierarchowie, którzy dojrzewali już w nowym porządku, wolni są od postrzegania świata w jedynie czerni i bieli, łatwego podziału na dobro i zło, tak charakterystycznego dla Kościoła czasów komunizmu. Choćby prymas Polak widzi otaczający nas świat w jego złożoności. To jest różnica, która odbija się potem w reakcjach na tak palące problemy jak kwestia uchodźców. W religijności młodszego pokolenia duchownych jest więcej miejsca na chrześcijaństwo, a mniej na religię polityczną.
- Pana zdaniem taki, a nie inny głos polskiego Kościoła to tylko zmiana pokoleniowa?
- Wydaje się, że co bardziej myślący biskupi podobnie jak ja przerazili się tym, co widzieli i słyszeli przez ostatnie tygodnie w sprawie uchodźców. Szczególnie ze strony bliskich Kościołowi kręgów publicystycznych docierał niesłychany poziom okrucieństwa, dzikości, bezwzględności wobec tego problemu. Z jednej strony ludzie giną w morzu, a zawodowi katolicy chodzą i opowiadają, że oto toną terroryści. To musiało wywołać taki szok i to wezwanie Kościoła.
- Takie stanowisko biskupów jest problemem dla naszego rządu, który, delikatnie mówiąc, ostrożnie się wypowiada w sprawie uchodźców?
- Jeśli to życzenie - jedna parafia, jedna rodzina - by się spełniło, oznacza to ostry konflikt z rządem. Skoro parafii mamy ok. 10 tys., a każda rodzina średnio składa się z trzech-czterech osób, to mówimy nawet o 40 tys. uchodźców, a pani premier mówi o 2 tys. Proszę więc zwrócić uwagę na różnicę we wrażliwości dominującej, otwartej części polskiej sceny politycznej a tego normalnego chrześcijańskiego odruchu. Odruchu, który tylko w polityce nie jest oczywisty. Liczę, że ten głos Kościoła wymusi wreszcie zmianę języka w debacie publicznej, w myśleniu politycznym. Być może skończymy wreszcie z tym werbalnym barbarzyństwem i pójdziemy w kierunku głębokiej chrystianizacji naszej kultury.
Zobacz: Podwójne życie Agnieszki Szulim. Ma męża i narzeczonego
Czytaj: Premier Kopacz uspokaja: Nie podejmę żadnych działań, które mogły by zdestabilizować nasz kraj
Najlepsze wideo: tv.se.pl