Jacek Żakowski: Jeżeli Kaczyński zechce się do krzyża przykuć, ma takie prawo

2010-08-23 15:25

Zaangażowanie władz państwowych i polityków w spór o krzyż komentuje Jacek Żakowski. Jego zdaniem pod Pałacem mają prawo demonstrować zarówno obrońcy krzyża, jak i czciciele świętego słonia. Prezydent ma naprawdę ważniejsze rzeczy na głowie. Nawet jeżeli Jarosław Kaczyński zechce się do tego krzyża przykuć i tam siedzieć, to ma takie obywatelskie prawo

"Super Express": - Nie przypadł panu do gustu fortel władz z usunięciem demonstrantów spod krzyża?

Jacek Żakowski: - Reakcjom, takim jak pod krzyżem, trzeba dać się zadziać. Emocje "obrońców krzyża", jak i ich przeciwników muszą znaleźć ujście, społeczny wyraz. A policja jest od pilnowania, a nie od marudzenia, że musi pilnować.

- Czy władze, choćby Kancelaria Prezydenta, powinny w to się angażować? Prezydent wywołał temat przeniesienia krzyża, politycy chcą usuwać demonstrantów…

- Zbyt dużo płacimy politykom, by marnowali czas w ten sposób. Pod Pałacem mają prawo demonstrować zarówno obrońcy krzyża, jak i czciciele świętego słonia. Nawet jeżeli usiądą na chodniku, to niech sobie siedzą. Jest szeroki, dopóki ludzie nie tamują połowy przejścia bądź ruchu samochodów, nie widzę problemu. W przestrzeni publicznej jest miejsce na takie działania.

- Jak powinni zatem reagować politycy?

- Im spokojniej, tym lepiej. To różni społeczeństwa dojrzałej demokracji od histerycznych społeczeństw, które nie przeszły normalnej modernizacji. Pan prezydent powiedział, że trzeba krzyż przenieść. Zapewne trzeba, ale po co ten pośpiech? Skąd powody do nerwowości? Prezydent ma naprawdę ważniejsze rzeczy na głowie. Nawet jeżeli Jarosław Kaczyński zechce się do tego krzyża przykuć i tam siedzieć, to ma takie obywatelskie prawo. Jest grupka obywateli, którzy pilnują krzyża, modli się. Nie rozumiem, dlaczego to jest aż taki problem? Nie demoralizują dzieci, nie uprawiają seksu zbiorowego. Nie jestem katolikiem, ale ten krzyż ani jego obrońcy wcale mi nie przeszkadzają.

- Dlaczego wielu liberalnych i lewicowych publicystów i polityków nawołuje do usunięcia manifestantów?

- Obawiają się, że próba budowania w Polsce państwa wyznaniowego nasila się, że zagrożona jest modernizacja i przyszłość kraju. Demonstrację pod krzyżem postrzegają jako "szturm na Bastylię" i reagują wezwaniem do jej obrony. Zapewne stąd przesadnie emocjonalne, a nawet histeryczne reakcje części ludzi. Przesadę zrzucam na karb niedoświadczenia polityków, którym się wydaje, że da się to wyciszyć. Otóż nie da się.

- W latach 70. w USA Aryeh Neier, żydowski uciekinier z Europy, stanął w obronie prawa do demonstrowania dla neonazistów. Stwierdził, że wolność słowa i zgromadzeń musi dotyczyć także tych zgromadzeń, z którymi zdecydowanie się nie zgadza. Wyobraża pan sobie taką sytuację u nas?

- Idziemy w dobrym kierunku. Jeszcze 20 lat i przestaniemy się emocjonować byle czym. Jakiś czas temu większość polityków Platformy akceptowała zakaz demonstracji dla gejów, wydany przez prezydenta Kaczyńskiego. Dziś jest to nie do pomyślenia. Hanna Gronkiewicz-Waltz, choć ma podobny stosunek do parady gejów, nie śmiała już jej zakazać. Mogła utrudniać, nie przyszła na otwarcie, ale jednak coś się zmieniło. Politykom PO chcę zaś przypomnieć, że przed Kancelarią Premiera Kaczyńskiego mieliśmy protest, który będąc wówczas w opozycji popierali. Mówię o tzw. białym miasteczku. I choć o tym zapomnieli, to popierali słusznie. Gdyż formy protestu zdeterminowanych obywateli mają miejsce często przed instytucjami państwowymi.

Jacek Żakowski

Publicysta tygodnika "Polityka", działacz opozycji w czasach PRL

Nasi Partnerzy polecają