Jacek Kurski: Ochrona BOR to nie moja fanaberia

2010-10-27 16:45

- Szef BOR zdecydowanie nalegał jednak na przyjęcie ochrony. Zastosowałem się do wniosków, które mi przekazał. Ochrona nie jest jakąś moją fanaberią. To decyzja władz odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. - mówi specjalnie dla "SE" Jacek Kurski, Europoseł PiS, który po tragedii w łódzkim biurze PiS dostał ochronę BOR.

"Super Express": - Kilku polityków zgodziło się na ochronę BOR. Nie nakręcacie histerii?

Jacek Kurski: - Przewidywałem, że takie głosy się pojawią, że będzie to krytykowane, może być przedmiotem szyderstw i drwin. Na spotkaniu z generałem Janickim dzieliłem się nawet wątpliwościami. Szef BOR zdecydowanie nalegał jednak na przyjęcie ochrony. Zastosowałem się do wniosków, które mi przekazał. Ochrona nie jest jakąś moją fanaberią. To decyzja władz odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.

Przeczytaj koniecznie: Sławomir Jastrzębowski: Proszę się zrzec tej ochrony!

- Ryszarda C. zatrzymano i czeka na zarzuty. Czy BOR przekazał panu informacje o aktywności kolejnych zamachowców?

- Nie musiałem słuchać BOR, wystarczyło włączyć telewizor i usłyszeć o człowieku spod Wrocławia. Oczywiście nie obawiam się osób, które chcą mnie zabić i następnie dzwonią, mówiąc o tym policji. Obawiam się raczej tych, którzy chcąc mnie zabić, na policję nie dzwonią. Problem w tym, że przekroczono kolejną granicę. I iluś osobników poczuło inspirację ze strony polityków, którzy niemal instruowali, że najpierw trzeba kogoś zarżnąć, później wypatroszyć. Ktoś niezrównoważony może czytać te metafory dosłownie.

- Nie dziwi pana, że doszło do tego akurat w tle sporu między Platformą i PiS? Do niedawna mieliście tworzyć koalicję...

- Nie w tle sporu między PO i PiS, ale stosunku Platformy do PiS. Wezwania do wyeliminowania z życia publicznego pochodziły wyłącznie ze strony PO.

- No nie... Prezes Kaczyński wyraźnie wymieniał, kto powinien zniknąć ze sceny politycznej...

Przeczytaj koniecznie: Jarosław Kaczyński wzmocnił ochronę. Boi się o życie po strzelaninie w łódzkim biurze PiS - ZDJĘCIA!

- Powinien zniknąć, ale w wyniku wyborów...

- I ktoś niezrównoważony mógł wziąć to dosłownie.

- Odróżnijmy metody walki politycznej, o których mówi PiS, od ostatecznych, które wyłaniają się z metafor polityków PO. Wyłączając jedną niefortunną wypowiedź posła Hofmana, nigdy nie mówiliśmy o patroszeniu czy dorzynaniu. Nawet politycy SLD nigdy nie mówili o eliminacji fizycznej. Upadek obyczajów polega także na tym, że PO jest gorsza niż postkomuniści w czasach swoich największych triumfów.

- Jacek Żakowski stwierdził wczoraj na łamach "SE", że przyjęcie ochrony przez polityków świadczy o niskim poziomie odwagi cywilnej i męstwa.

- W sprawach bezpieczeństwa większym autorytetem jest dla mnie jednak gen. Janicki z BOR niż redaktor Żakowski.

- Ale chyba jeszcze większe emocje wzbudzają takie postaci mediów, jak Michnik, Olejnik, Wildstein czy ks. Rydzyk. Też powinni mieć ochronę BOR?

- Nie chcę się wdawać w takie rozważania. Jestem lojalnym obywatelem RP, BOR zaproponował mi ochronę, gdyż jacyś ludzie chcą mnie zabić. I nie ma sensu dywagować na temat innych postaci.

- Ma pan poczucie, że groźby i ochrona to konsekwencja "dziadka z Wehrmachtu"?

- To była duża operacja socjotechniczna Platformy, która miała przesądzić o triumfie Tuska nad Lechem Kaczyńskim. Przy okazji miała zadać mi śmierć cywilną. Okazała się jednak strzałem w stopę PO, bo powiedziałem prawdę, a oni ściemniali. Moja wypowiedź została rozdmuchana do niebotycznych rozmiarów. Inspiracją były jednak działania osób przychylnych PO, jak rozmowa Piotra Najsztuba z Donaldem Tuskiem, w której ten temat wywołano.