Czytam z aprobatą i rozbawieniem o pewnym prztyczku w wyretuszowany nos Julii Roberts, który wymierzyli jej brytyjscy politycy. 44-letnia światowa gwiazda, delikatnie trącona już jednak rydwanem czasu, postanowiła dla potrzeb reklamy wygładzić sobie komputerowo twarz.
Wyretuszowała zmarszczki tak nachalnie i niewiarygodnie, że reklamę kremów z twarzą Roberts uznano w Wielkiej Brytanii za oszustwo i zakazano jej. Śmieszne i pouczające, żeby w naginaniu rzeczywistości jednak nie przesadzić.
Tymczasem inwazja twarzy rozpoczęła się w Polsce. Zerkają na nas z billboardów różne buzie różnych polityków. Najeźdźców przed wyborami będzie przybywać. Platforma Obywatelska była co prawda przeciwna politycznym reklamom przed wyborami, więc jak ich znam, reklamy polityków z PO wkrótce ruszą.
Pamiętać należy, że PO była też przeciwna braniu przez partie pieniędzy z budżetu państwa, czyli od nas, w związku z czym konsekwentnie pieniądze bierze. Zewrzyjmy szeregi i zastanówmy się, jak odeprzeć inwazję oszukanych twarzy polityków.
Bo w ich przypadku chodzi o coś więcej niż komputerowe wygładzenie zmarszczek, poprawienie uzębienia czy usunięcie lekkiego zeza. Będą się na nas ślipić z wielkich plakatów i żądać wyboru. Bezczelnie patrzące na nas wielkie twarze, twarze żądające wyboru do parlamentu, twarze żądające naszych pieniędzy trzeba będzie konfrontować z dokonaniami i obietnicami ich właścicieli sprzed kilku lat. I brać przykład z Anglików: zakaz głosowania na gładkich oszustów!