Immunitet czyni polityków bezkarnymi

2010-01-11 3:00

Sprawę immunitetu senatora Krzysztofa Piesiewicza w szerszym kontekście europejskim omawia dr Miklos Marshall, dyrektor Transparency International

"Super Express": - Czy po 20 latach transformacji ustrojowej politycy w krajach Europy Środkowej i Wschodniej naprawdę wciąż potrzebują immunitetu?

Dr Miklos Marshall: - Immunitet powinien być ograniczony wyłącznie do kwestii dotyczących ich działalności politycznej. Chodzi tu głównie o to, by politycy mogli być wolni od zagrożenia procesami cywilnymi wynikającymi ze względów politycznych czy światopoglądowych. Zwłaszcza w odniesieniu do ich wystąpień i zachowań w parlamencie. Istotne jest jednak nie to, czy immunitet jest potrzebny, ale w jaki sposób go definiujemy. Problemem jest nadużywanie tej możliwości, rozszerzanie jej i stosowanie w sposób wykraczający poza przyzwoitość. Politycy zapominają, że immunitet jest przywilejem, który w żadnym wypadku nie powinien dotyczyć spraw i zarzutów karnych i kryminalnych! Ktoś podejrzany o przestępstwo czy wykroczenie, od jazdy pod wpływem alkoholu po morderstwo, nie może ukrywać się za immunitetem. Ci, którzy korzystają z immunitetu bądź popierają go w przypadku zarzutów kryminalnych, zapominają, że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa. I takim zachowaniem stawiają się ponad innymi obywatelami. Trudno znaleźć jakiekolwiek uzasadnienie dla takiego postępowania.

- Wspomniałem o transformacji, gdyż naturalną tendencją krzepnięcia instytucji demokratycznych powinno być raczej odchodzenie od immunitetu.

- Niestety nie jest. Politycy dążą do tego, aby pozostawiać immunitet w obecnej formie albo nawet go rozszerzać. Skrajne nadużywanie tego narzędzia nie zdarza się zresztą tylko w krajach postkomunistycznych. Wystarczy spojrzeć na Francję czy Włochy. Państwa przechodzące transformację mają z tym większy problem, ponieważ immunitet już w pierwszych latach przemian został zdefiniowany zbyt szeroko, obejmując właściwie wszystko. Czyni to polityków bezkarnymi, jeżeli tak postanowią ich koledzy w parlamencie.

- Są kraje, gdzie immunitet w ogóle nie istnieje bądź ma marginalne znaczenie.

- Nie musimy znosić instytucji immunitetu, ale powinniśmy dążyć do maksymalnego zawężenia jego granic. Zwróćmy uwagę, jak często lista krajów o ograniczonym immunitecie pokrywa się z listą państw o najmniejszej korupcji! Wbrew pozorom nie jest to przypadek i te sprawy bardzo są ze sobą powiązane. Nie chcę mówić, że Wielka Brytania, Irlandia bądź kraje skandynawskie są czyste i nie mają problemów z korupcją. Ale ten problem jest tam mniejszy niż w innych krajach UE. Także dlatego, że życie polityczne jest tam bardziej przejrzyste. Uważam, że kwestia doprecyzowania przepisów dotyczących immunitetu jest wskaźnikiem dojrzałości i stanu demokracji.

- W Europie Wschodniej do prób ukrycia się za immunitetem dochodzi jednak głównie w sprawach dość ewidentnych i żenujących…

- Tak, ale te ewidentne nadużycia immunitetu wynikają z mniej lub bardziej świadomego, szerokiego definiowania tego przywileju. Albo pozostawienia go niezdefiniowanym i rozszerzania granic w miarę potrzeby. I sprawa jest poważniejsza, gdyż mogą się za nią kryć rzeczy wynikające z braku przejrzystości świata polityki i biznesu. Polityka uprawiana jest w znacznej mierze w mediach i podczas kampanii wyborczych. A tu pieniądze odgrywają kolosalną rolę. Coraz częściej następuje też przenikanie się świata biznesu i polityki. Pojawia się pokusa nadużyć. Bywa, że do świata polityki bezpośrednio wchodzą ludzie biznesu. Chcą używać polityki do załatwiania swoich interesów. Proces ten jest widoczny zwłaszcza w krajach przechodzących transformację, gdzie wielu biznesmenów uznaje taką aktywność za nieodzowną część interesów. Skrajnym przypadkiem jest ucieczka nieuczciwych biznesmenów w świat polityki, z czym mamy do czynienia zwłaszcza w Rosji i Bułgarii. Ale nie tylko tam. We Włoszech czy Francji elity świata biznesu i polityki to jedna i ta sama grupa, która co jakiś czas zmienia się miejscami. W wielu krajach immunitet pozwala unikać wymiaru sprawiedliwości. Dlatego to, że nie został on precyzyjnie określony, nie jest przypadkowe. Zerwanie z tego rodzaju tradycją wymaga czasu. A bez przejrzystości w polityce, bez wiedzy o zasadach jej finansowania nie pozbędziemy się także problemu nadużywania immunitetu.

- W Polsce w trakcie kampanii wyborczej niemal wszyscy politycy zapowiadają ograniczenie bądź likwidację immunitetu. A kiedy dochodzą do władzy, nie realizują tych obietnic.

- W wielu krajach Europy Wschodniej rozszerzono immunitet nawet na sprawy dotyczące zarzutów kryminalnych sformułowanych przez prokuraturę. Co więcej, zgodę na zawieszenie go musi wyrazić parlament. A to oznacza, że politycy muszą akceptować bądź nie stawianie przed sądem jednego ze swoich kolegów. I bardzo często dochodzi do zjawiska, które możemy nazwać solidarnością zawodową. Okazuje się, że wspólnota interesów polityków jako grupy ważniejsza jest nie tylko od prawa, ale nawet od dzielących ich różnic politycznych.

Dr Miklos marshall

Dyrektor Transparency International na Europę i Azję Środkową